Zaplanowaliśmy tygodniowy urlop tak, aby odwiedzić trzy miejscowości. Część pobytu chcieliśmy spędzić w formule All Inclusive, a pozostałe w apartamencie z kuchnią.
- Witajcie w Casa Marina Beach & Reef!
Bilety lotnicze kupiliśmy 20 godzin przed wylotem, a noclegi zarezerwowaliśmy tuż przed wyjściem na pociąg do Warszawy.
Z lotniska Puerto Plata do Sosúa dojechaliśmy busem, który rozwoził turystów po hotelach. Koszt transferu był niższy, niż żądali tego taksówkarze, ale mimo wszystko wyszło ok. 80 zł - z powodu zmowy cenowej.
- Basen hotelowy późnym wieczorem.
Hotel, w którym spaliśmy był dostępny w ofercie biura podróży Rainbow, ale my zamówiliśmy go na cztery noce z pominięciem pośredników.
W ciągu kilku dni sprawdziliśmy wszystkie udogodnienia hotelu. Korzystaliśmy zarówno z basenów jak i plaży, a popołudnia spędziliśmy w jacuzzi z widokiem na zatokę. Przy każdym z akwenów były dostępne za darmo leżaki. Każdemu przysługiwały również darmowe ręczniki.
Casa Marina Beach & Reef to duży kompleks złożony z 13 budynków mieszkalnych. Do dyspozycji gości są dwa baseny, prywatna plaża, trzy jacuzzi, kilka barów i restauracji. W chwili przyjazdu hotel tętnił życiem. Były to głównie rezerwacje Dominikańczyków z środkowej części wyspy, którzy weekendy spędzają nad morzem. Od poniedziałku byliśmy w hotelu tylko z gośćmi biur podróży.
- Typowe śniadanie w Casa Marina - pyszne posiłki z pięknym widokiem.
Jednym z ważniejszych aspektów hotelowego pobytu jest gastronomia. W formie All Inclusive mieliśmy do dyspozycji trzy posiłki oraz dostęp do snack baru, a także nielimitowaną liczbę napojów.
Korzystanie z restauracji wymagało przestrzegania rygoru sanitarnego. Zastawę podawali kelnerzy, dopiero potem z talerzem można było wybrać się do strefy z jedzeniem, które nakładane było przez obsługę kuchni.
Menu było dość bogate, dlatego też jeszcze w hotelu spróbowaliśmy wielu lokalnych potraw, m.in. mangú czy owoce morza zasmażane z ryżem.
Sosúa to turystyczna miejscowość zamieszkana przez prawie 50 tysięcy ludzi. W strefie hotelowej znajdują się restauracje, zakłady fryzjerskie, kantory, a także biura podróży. To małe centrum sprawia wrażenie samowystarczalnego. Jest zadbane i kolorowe. Ściany domów i słupy zdobione są muralami. Trzeba się jednak liczyć z faktem, że w tej części zarówno produkty jak i usługi będą ustalone specjalnie pod turystów, dlatego warto udać się trochę dalej i poznać miasto lepiej.
- Kolorowe uliczki to taki standard w mieście.
Przy głównej ulicy, niedaleko stacji paliwowej, znajduje się więcej sklepów wielkopowierzchniowych, w tym supermarket, w którym można zaopatrzyć się w artykuły spożywcze oraz napoje. Są tu również sklepy z różnego rodzaju produktami - odzież, galanteria, obuwie, itp. - dlatego też nie musicie targować się o każdą rzecz u sprzedawców na turystycznym pasażu.
- W tym pośpiechu Wilkołak zapomniał zajrzeć do fryzjera przed wyjazdem, ale z pomocą przyszedł nam miejscowy barber.
Miasto zdominowane jest przez zakłady fryzjerskie, gdzie wielu przyjezdnych dba o swój wizerunek. Dominują zakłady barberskie - z jednego skorzystaliśmy na całkiem korzystnych warunkach. Ceny oczywiście trzeba wcześniej negocjować.
- W Sosúa znajduje się również mała synagoga oraz muzeum - niestety nie mogliśmy trafić na kogokolwiek, kto by nas tam wpuścił.
Dalej na południe rozciąga się długa plaża miejska, przy której znajduje się promenada ze sklepami i restauracjami. Można tutaj skosztować smacznych potraw, a także wypić sok z kokosa.
- Plaża miejska jest długa i bardzo szeroka. Nie starczyło już czasu na skorzystanie, bo musieliśmy również testować jacuzzi.
- Koniecznie trzeba spróbować kokosa z widokiem na zatokę.
- Typowy widok na plaży. Z takim widokiem czekaliśmy na nasz obiad.
W menu plażowej restauracji znajdziecie dosłownie wszystko. Obsługa serwuje wszystko, warto jednak wcześniej dopytać, ponieważ część menu opisana jest po angielsku, a pozostałe w języku ojczystym. Stąd chcieliśmy bardzo zrozumieć jaka jest różnica pomiędzy homarem a langustą - okazało się ostatecznie, że to ta sama potrawa, ale przyrządzana inaczej dla miejscowych.
- W południowej części nie znaleźliśmy nic ciekawego - jedynie ładny kościół oraz biuro przewoźnika.
Dominikana jest bardzo głośna. Warto o tym pamiętać, bo my jako bardzo obojętni, mieliśmy dość po godzinnym spacerze. Dosłownie każda maszyna wydaje hałaśliwe, działające na nerwy dźwięki.
- Miasto jest ważnym turystycznym węzłem komunikacyjnym. Są tu aż dwa dworce autobusowe należące do firm Caribe Tours oraz Metro.
Gdybyście chcieli opuścić miasto, warto wziąć pod uwagę transport zbiorowy. Autobusy łączą Sosúę z Puerto Plata, Santiago i Santo Domingo. Więcej o podróżowaniu autobusem po Dominikanie opowiemy w następnym odcinku.