Miasto o tak bogatej historii było świadkiem wielu wyjątkowych zdarzeń, które przekazywane z ust do ust, przetrwały do dnia dzisiejszego. Były to historie różne - dramatyczne, romantyczne, z dreszczykiem lub szczyptą historii. Zainteresowani tematem, postanowiliśmy poznać najciekawsze z nich.
Czarcia łapa
Legenda o Sądzie Diabelskim czy po prostu o “Czarciej łapie” opowiada o głośnym epizodzie z dziejów miasta, podczas którego doszło do tak wielkiej niesprawiedliwości, że decyzję sądu korygować musiał sam diabeł.
W 1673 roku w Trybunale Koronnym toczył się proces ubogiej wdowy z bogatym magnatem. Sąd wydał wyrok korzystny dla magnata, dlatego też rozżalona kobieta stwierdziła, że nawet diabeł wydałby sprawiedliwszy wyrok.
Tej samej nocy pod trybunał zajechał powóz, z którego wysiadły postacie okryte pąsowymi szatami. Niezapowiedziani sędziowie weszli do sali rozpraw, zasiedli dookoła stołu i wywołali sprawę wdowy.
Po wysłuchaniu obu stron sędziowie udali się na naradę. Nie dali się zwieść kłamstwom z ust świadków i wydali wyrok sprawiedliwy dla wdowy. Wówczas Chrystus Trybunalski odwrócił głowę i zapłakał krwawymi łzami, a dla przypieczętowania wyroku jeden z sędziów odcisnął swoją łapę na blacie stołu, który dziś znajduje się w Muzeum Narodowym na lubelskim zamku.
- Stół z odbitą czarcią łapą oraz krucyfiks, który odchylił głowę i zapłakał | Ekspozycja: Muzeum Narodowe w Lublinie.
Sen Leszka Czarnego
Legenda o powstaniu nieistniejącego już kościoła farnego pw. św. Michała Archanioła sięga XIII wieku, kiedy ziemie te najeżdżali Litwini i Jadźwingowie.
Jest rok 1282. Książę rusza na ratunek oblężonemu miastu, ale wrogowie na dźwięk jego imienia od razu uciekają. Zmęczony Leszek przybył pod mury i zdrzemnął się pod dębem. Przyśnił mu się święty Michał Archanioł, który podarował miecz i poradził by gonić wroga. Leszek tak też uczynił i odniósł zwycięstwo. Z wdzięczności ściął dąb, który posłużył za podstawę ołtarza przyszłej fary.
- Odsłonięte fundamenty dawnej fary. W tle kamienice przy ul. Grodzkiej.
Na początku był lin
Z nadaniem nazwy miastu wiąże się ciekawa legenda o bliżej nieznanym księciu, który zawitał w okolice osady nad Bystrzycą. Gdy chciał poznać nazwę miejscowości, w której się zatrzymał, rybacy nie potrafili udzielić odpowiedzi, gdyż po prosu jej nie znali.
Zdumiony książę rozkazał zarzucić sieci, bowiem postanowił nazwać osadę od pierwszej wyłowionej ryby. Rybacy wyłowili szczupaka i lina, co zrodziło dylemat o pierwszeństwie, ale książę uznał, że mieszkańcy powinni posiadać cechy łagodnego lina… zadumał się mówiąc “szczupak lub lin... niech ten gród lub-linem się zwie”.
I tak zostało po dzień dzisiejszy.
- Średniowieczny gród | Ekspozycja: Lubelska Trasa Podziemna.
Podanie o ojcu Ruszlu
Jednym z cennych zabytków miasta jest kościół ojców Dominikanów, znajdujący się przy ulicy Złotej. Wiąże się z nim również ciekawa legenda.
Przeor zakonu - ojciec Ruszel - stał się legendą samą w sobie, gdy po śmierci jego ciało zniknęło, a niedługo potem w klasztorze zaczęło straszyć. Wieki później, gdy Rosjanie stali się świadkami owych nadprzyrodzonych zjawisk, postanowili odkryć ich naturę. Przypadkiem, w jednej ze ścian, znaleźli szkielet. Okazało się, że ciało Ojca zostało zamurowane w ścianie przez braci zakonników, którzy chcieli nadać jego śmierci wyjątkowego znaczenia.
Od czasu złożenia jego szczątków do grobu ustały nadnaturalne zjawiska.
- Budynek klasztoru widziany z ul. Podwale.
Piękna złotniczanka
Pewien uznany miejski złotnik, miał niezwykle piękną córkę, która korzystała ze swojego daru i każdego wieczora zapraszała do siebie adoratorów. Wchodzili oni jedną bramą, a wychodzili drugą.
Żaden z nich, jak i sam ojczulek, nie byli świadomi tego procederu. Jedynie kogut umieszczony na szczycie Wieży Trynitarskiej wiedział o całym zajściu. Z powodu szoku, jakiego doznał, pieje tylko wtedy, gdy przez bramę przechodzi wierny mąż... albo żona.
- Dom Złotnika przy ul. Złotej 4.
Kamień nieszczęścia
Niedaleko Wieży Trynitarskiej, w narożniku jednego z budynków znajduje się niepozorny kamień. Związana jest z nim makabryczna legenda, bowiem stanowił niegdyś podstawę pod pień dębowy, na którym ścinano skazańców.
Od egzekucji, w której życie stracił niewinny człowiek, kamień zaczął przynosić pecha przebywającym w jego otoczeniu ludziom, a budynki, przy których użyto go jako budulca skończyły marnie. Ostatecznie porzucono go w pobliżu Wieży Trynitarskiej, gdzie opatrzono odpowiednim ostrzeżeniem. Łatwo go rozpoznać po szczerbie od katowskiego topora.
- Kamień nieszczęścia (lub kamień kata) znajduje się na rogu ul. Jezuickiej i Gruella.
Jak Lublin cudownie ocalał z pożaru
Jedna z największych tragedii miasta rozegrała się 2 czerwca 1719 roku, kiedy Lublin nawiedził wielki pożar. Zapewne swój udział w tym nieszczęściu miał ten przeklęty kamień, jednak wszystko zaczęło się od straszliwej burzy.
Pożar wybuchł w dzielnicy żydowskiej trawiąc w szybkim tempie okolicę. Na widok ogromnych płomieni mieszkańcy spanikowali i wydawało się, że nic już nie uratuje miasta. W tej sytuacji Dominikanie postanowili wyjść z relikwiami Drzewa Krzyża Świętego na ulice. Niebiosa wysłuchały ich modłów, bowiem ulewny deszcz szybko ugasił pożar.
Wydarzenie to mocno odbiło się w świadomości mieszkańców i stało się tematem obrazu, który dziś można podziwiać w bazylice dominikanów.
- Obraz "Pożar Miasta 1719" można oglądać w przyklasztornym kościele pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika.
Jest wiele innych legend związanych z Lublinem, ale na ten czas nie damy rady ich wszystkich spisać. Postawimy jednak niejednego talara zakładając się, że na pewno o jakiejś słyszeliście!