Mekong jest dziesiątą pod względem długości rzeką świata. Przepływa przez sześć krajów, a jej końcowy odcinek tworzy jedną z największych delt rzecznych świata, rozciągającą się na Kambodżę i Wietnam.
- W Delcie trzeba bardzo uważać, bo polują tutaj różne drapieżniki ;)
Nazwa Bến Tre wypowiadana przez Wietnamczyków brzmi jak "Ben Cze". W związku z tym panuje niemałe zamieszanie związane z lokalizacją tego niemal mitycznego miasta i regionu. Większość turystów odczytuje nazwę zgodnie z zapisem, odnosząc się do niego jako "Ben Tre".
Dystrykt Ben Tre słynie z z plantacji owoców oraz przepływającego przez region Mekongu.
Najbardziej popularną formą hotelową na prowincji jest homestay - czyli niewielkie pensjonaty prowadzone przez rodziny.
Gdzie spać w Ben Tre? Naszą miejscówką była uroczo położona i klimatycznie urządzona La Villa de Coco, której rezerwacja była ściśle połączona z instrukcją dojazdu do tego miejsca. Dzięki pomocnej obsłudze, zarówno dojazd, jak i pobyt wspominamy bardzo miło.
W cenie noclegów były śniadania, a za niewielką dopłatą zamówiliśmy dodatkowe kolacje - codziennie inny zestaw regionalnych potraw.
Zwiedzanie na rowerach
Na udostępnionych bezpłatnie w ośrodku rowerach przejechaliśmy ponad 30 km, odwiedzając okoliczne świątynie i urocze zielone zakątki.
- Rowerowe zwiedzanie rozpoczęliśmy od szlaku świątyń.
Najbardziej okazałe świątynie to te należące do kościoła Cao Dai - charakterystyczne kolorowe fasady z przysadzistymi wieżami przypominają kościoły. Świątynie wyznawców Kaodaizmu charakteryzuje kolorowe wzornictwo, figury smoka wizerunek “Boskiego Oka”.
- Kościół Ca Dai, fasada z wieżami.
Na trasie przejazdu znaleźliśmy również świątynie buddyjskie. W Wietnamie większość z nich posiada wysokie pagody oraz posągi buddy, w tym przynoszącego szczęście Budaj czy posąg przedstawiający boginię miłosierdzia - przez turystów potocznie nazywany Lady Budda.
Świątynia z pięknym ogrodem, pagodą i figurami Buddy.
Świątyń w okolicy oczywiście jest więcej. Odwiedziliśmy wiele z nich, ale nie robiliśmy szerszej dokumentacji, bo i tak mieliśmy w planach zwiedzać świątynie w Sajgonie. Więcej fotek okolicznych świątyń w galerii pod tekstem.
- Wygląda jak chrześcijański kościół, ale to tylko złudzenie...
Podczas wycieczki znaleźliśmy również niewielkie muzeum. Na placu stał pomnik żołnierza z karabinem.
- Niewielkie regionalne muzeum historyczne znajduje się w Thành Triệu.
Zwiedzanie z przewodnikiem
Delta Mekongu na spokojnie
Wielu mieszkańców żyje w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki, często w domach na palach lub pływających gospodarstwach. Dlatego warto zdecydować się na rejs po głównym nurcie rzeki, który okaże się solidną lekcją wiejskiego życia.
- Podczas rejsu odwiedziliśmy farmę rybną.
Co zwiedzić w Ben Tre? Poprosiliśmy naszych gospodarzy o zorganizowanie wycieczki - zamarzył się nam rejs po Mekongu. Interesowało nas głównie życie mieszkańców oraz fauna i flora. Zrezygnowaliśmy z oględzin fabryk cegieł, słodyczy i innego rodzaju manufaktur.
Wyjazd zaplanowaliśmy na 9:00, czyli zaraz po śniadaniu.
Rejs po Mekongu
Etap I: rowerami dojechaliśmy do niewielkiej przystani, gdzie czekała na nas łódź z kapitanem. Sympatyczny pan pokazał nam miejscową zaporą, a następnie zabrał nas w rejs.
- Na łodzi rybackiej, jak wiadomo - wygód zero.
W zwykłe dni większość miejsca zajmują transportowane z nurtem towary. Dla nas jednak przygotował stół z krzesłami.
Dość szybko opuściliśmy kanał - nazwijmy go portowym, bo po drodze widzieliśmy wiele łodzi dokujących przy nabrzeżu. Dopiero gdy wypłynęliśmy na wody Mekongu, zrozumieliśmy, jak szeroka jest to rzeka.
- Ledwo było widać drugi brzeg rzeki.
Wilkołak dostaje stery, a właściwie kierownicę w ręce i prowadzi łódź przez prawie pół godziny, bez problemu wymijając znajdujące się na trasie domki rybaków.
- Kapitan Wilkołak wszystkim się zajmie.
Na chwilę dokujemy do jednego z pływających gospodarstw, gdzie dużo dowiadujemy się na temat hodowli ryb.
- W zbiorniku pod Wikingiem hoduje się ryby.
Przestrzeń na wodzie została podzielona za pomocą pływaków i desek, a pomiędzy nimi powstały przestrzenie rozdzielone siatką. Tylko w jednym z takich zbiorników może znajdować się do 10.000 kg ryb!
Odkrywanie przyrody z łódki
Etap II: Wracamy do kanału, gdzie rozpoczynamy drugą część wycieczki.
Porośnięte bujną roślinnością kanały dopływowe słyną ze spokoju i niesamowitego klimatu - szybko zauważamy różnicę względem znanych z internetu fotek, gdzie podczas jednego spływu kanałem mija się multum łodzi z turystami. To największa atrakcja Delty Mekongu.
- Tutaj jesteśmy zupełnie sami - brak innych turystów.
Po kanale pływaliśmy blisko godzinę. Przewodniczka ze szczegółami omawia każde drzewo i owoc. Udaje nam się zasmakować kokosa wodnego, o którego istnieniu dowiedzieliśmy się właśnie podczas tej wycieczki, a przecież wcześniej widzieliśmy go wielokrotnie.
- Kokos wodny - niepozorny, ale bardzo smaczny.
Plantacja owoców
Trzecim etapem wycieczki jest wizyta na plantacji, gdzie z bliska zobaczyliśmy jak wygląda hodowla owoców na dużą skalę.
- Ananas na krzaczku - gdyby ktoś nie wierzył :)
Spacerując po zaledwie wycinku plantacji, zobaczyliśmy drzewa kakaowca, mango, duriana i oczywiście kokosa.
- Owoce kakaowca też były dla nas czymś nowym.
Największym szokiem był dla nas smak owocu kakaowca, którego rdzeń zjada się na surowo. Połykając kawałki czujemy słodki smak kakao, ale gdy rozgryziemy jądro - bardziej przypomina orzech laskowy.
- Część owoców zabieramy ze sobą na później.
zwiedzania Delty Mekongu - 500.000 dongów (ok. 89 zł)
W Delcie Mekongu polecamy zatrzymać się na dłużej. W zielonych pejzażach jest zaklęte piękno dzikiego krajobrazu, który odkrywaliśmy codziennie podczas podróży rowerami.
Miasto Ben Tre
Do znajdującego się ok. 15 km od willi miasta Ben Tre można dotrzeć samochodem. Zwiedzanie rozpoczynamy od spaceru po wybrzeżu, przy którym działa wieczornym market.
Siadamy w jednej z pobliskich kawiarni, gdzie próbujemy Banh kem flan - wietnamski crème brûlée, czyli skąpane w kawie ciasto podane z kruszonym lodem.
- Do Ben Tre przyjechaliśmy spróbować m.in. lokalnego street foodu.
Jedzenie, słynny wietnamski street food zamawiamy w mobilnym wózku, a konsumujemy w przypominających food court podwórku. Tam też mamy okazję spróbować pysznego soku z trzciny cukrowej.
- Wyciskarka do soku z trzciny cukrowej.
Było to nasze pierwsze spotkanie z wietnamskim ulicznym jedzeniem i zaledwie początek wietnamskiej przygody kulinarnej.
Jak tam dotrzeć
Po przylocie do Ho Chi Minh od razu złapaliśmy Graba, którym dojechaliśmy pod wskazany adres - czyli dworzec busowy, skąd pojechaliśmy do Ben Tre.
Co kilkanaście minut pod firmę podjeżdża bus, do którego pakowani są podróżni wraz z wszelkiego rodzaju towarami.
- Zaletą transportu jest koszt - zaledwie 100.000 dongów!
biletu na trasie Sajgon - Villa: 100.000 dongów (ok. 17 zł) za os.
Po 2,5 h jazdy wysiadamy bezpośrednio pod bramą La Villa de Coco. Wszystko zorganizowane perfekcyjnie.
- Stacja autobusowa od środka :)
Co i gdzie jeść
W regionie Delty nie należy spodziewać się turystycznego blichtru i zadbanej infrastruktury, ale przecież trzeba jeść, dlatego odwiedzaliśmy różnego rodzaju lokale gastronomiczne.
- Jak na restaurację garażową oferta dodatków była bardzo szeroka.
W jednym z nich z pomocą translatora zamówiliśmy garnek rozmaitości, w którym dominował kurczak. Jakość posiłku nas zaskoczyła - mięso zostało przygotowane na miejscu, mogliśmy również wybierać wśród sporej ilości dodatków.
- Nie możemy podać nazwy, bo na mapach Google nie udało się jej zlokalizować.
Następnego dnia pojechaliśmy nieco dalej na południe, gdzie odwiedziliśmy restaurację Kiba Food.
Miejsce znajduje się niedaleko wiaduktu, naprzeciwko świątyni Chùa Bửu Thành.
- Przed budynkiem ustawiono budkę z herbatami i to właśnie zwróciło naszą uwagę.
- W Kiba Food zamówiliśmy pyszny talerz mięsno-warzywny oraz herbatę z owocami.
Kawa w Wietnamie to oddzielny temat, dlatego wcale nie zdziwiło nas, że niedaleko willi znaleźliśmy kawiarnię z prawdziwego zdarzenia.
- Gạo Coffee to chyba jedyny klimatyzowany lokal w okolicy.
Eleganckie wnętrze Gạo Coffee z wygodnymi fotelami odwiedzaliśmy codziennie.
- Przez trzy dni w kawiarni zdążyliśmy zamówić połowę napojów z menu.
Już w samej La Villa de Coco mieliśmy kulinarnych wrażeń pod dostatkiem.
- w cenę noclegów w willi wliczone były śniadania.
- Dodatkowo wykupiliśmy obiadokolacje w cenie 150.000 dongów, (25 zł) za os. za dzień, które każdego dnia składały się z innego zestawu dań.
- Śniadania i obiady spożywaliśmy na klimatycznej werandzie z widokiem na ogród.
Zakupy
Eksplorując mapy Google zauważycie, że w okolicy jest wiele sklepów, ale nie należy się napalać na markety typu Circle K czy 7-Eleven - będą to lokale osiedlowo-garażowe. Za to jeśli chodzi o asortyment, w sklepach znajdziecie prawie wszystko.
- Zakupy na prowincji to przyjemność nawet, gdy sprzedawca nie zna języka.
Jak płacić
Do Wietnamu nie musicie targać ze sobą twardej waluty - nawet na prowincji znaleźliśmy bankomaty.
Dongi można bez problemu wypłacać kartą Revolut, jednak tylko niektóre realizują wypłaty bez prowizji.
- Bankomaty często występują w skupiskach.
Kiedy przyjechać do Ben Tre
W Południowym Wietnamie występują dwie pory roku - sucha i deszczowa.
Udany urlop gwarantowany jest w okresie od grudnia do maja, gdy temperatury w Delcie Mekongu osiągają 32ºC w dzień oraz 22ºC w nocy. Tylko raz, podczas obiadu, złapał nas deszcz.
Warto rozważyć początek maja, kiedy nadal można cieszyć się dobrą pogodą oraz - co dość ważne - mniejszym natłokiem turystów.
- Ciekawych miejsc ukrytych w dżungli jest tam naprawdę dużo. Dobrze spędzony czas gwarantowany.