Ponieważ nasza miejscówka znajdowała się niedaleko Witowa, naturalnym celem wędrówki była góra Gubałówka (nazwana tak od polany, która z kolei pochodziła od nazwiska Gubała). Na górę prowadzi czarny szlak, który przy górnej stacji kolejki schodzi do miasta Zakopane.
Przygotowaliśmy się półprofesjonalnie, co znaczy, że założyliśmy dobre obuwie, ale świadomi, że później zejdziemy do miasta na jakieś zakupy prowiantu, ubraliśmy się lekko. Całe szczęście – buty były tutaj kluczowe, ponieważ niebawem przekonaliśmy się, że ten „pierwszy raz” w Tatrach wcale nie będzie się różnić o wypadu na Rawkę w Bieszczadach.
Jaki mamy klimat, każda minister widzi - my też tego doświadczyliśmy. Charakterystyczne dla rejonu Podhala i Tatr są przejściowe, niemal codzienne deszcze. Pobliskiego rejonu również aura nie oszczędzała, zatem szybko przekonaliśmy się, że lokalny szlak to jedno wielkie błotnisko.
Zanim jednak weszliśmy na trasę z błota skleconą, rzuciliśmy okiem na Tatry, z których mieliśmy doskonały widok od samego rana – przepięknie prezentują się tam ogromne kopulaste Czerwone Wierchy, które łączą się ze skalistymi ścianami Giewontu. To jedna z ładniejszych panoram gór jakie widziałem w tym roku, a jeszcze piękniej prezentują się o zachodzie słońca, gdy ich odsłonięte skały oblane są żółtymi promieniami.
- Widok na Tatry zachodnie o zachodzie słońca.
Z Płazówki przeszliśmy przez przepiękny Wróblański Las, który zaczyna się na wysokości ok 900 m. n.p.m. W lesie trochę zbłądziliśmy, ale wcale nie byliśmy z tego powodu źli – jest to bardzo ładna okolica – wszędzie zielono, wilgotne leśne runo pod naszymi nogami i trzaskające gałęzie sprawiały, że przygoda nabierała klimatu.
Powoli w cieniu wysokich drzew wdrapywaliśmy się na Pogórze Gubałowskie - mikroregion, pomiędzy rzekami Czarny Dunajec i Biały Dunajec. To niewielkie pasmo opada dość stromo, tworząc ciągły pas wzniesień o równoleżnikowym przebiegu, w którego skład wchodzą Płazowski Wierch (ok. 1000 m), Mietłówka (1110 m), Palenica Kościeliska (1182 m), Butorowski Wierch (1160 m) i na końcu Gubałówka (1120 m). Jak widać z powyższego porównania osławiona Gubałówka wcale nie jest najwyższa, ale z uwagi, że najbliżej Zakopanego, stałą się centrum turystycznych pielgrzymek dla mało wymagających turystów.
Po wyjściu z lasu naszym oczom okazała się polana Mietłówka, kątem oka widać wzniesienie o tej samej nazwie, przez które przechodzi czarny szlak. Następnie minęliśmy Palenicę Kościeliska oraz Butorowski Wierch, które mieliśmy po prawej i poświęciliśmy chwilę na przestudiowanie mapy. Dalej znowu na przemian lasy i polany. Ścieżka ciekawa co ekstremalna – wszędzie błoto i kałuże wielkości małego basenu. Tutaj umoczyliśmy świeżo wyczyszczone buty...
Dopiero na skrzyżowaniu szlaków weszliśmy na asfalt. Tutaj ku zdziwieniu turystów okazaliśmy się chyba jedynymi ludźmi w górskich butach. Królowały klapeczki i szpilki. Dalej przeszliśmy koło wyciągu krzesełkowego Szymoszkowa, i prostą drogą („pasażem handlowym”) doszliśmy do szczytu Gubałówka.
Poświęciliśmy chwilę na podziwianie panoramy Tatr z widokiem na Zakopane. Staraliśmy się zidentyfikować punkty, które odwiedzimy – m.in. muzeum Kornela Makuszyńskiego. Zaalarmował nas widok jednego miejsca, niezwykle kolorowego – zapchanego turystami. Szybko doszliśmy do wniosku, że to Krupówki, które należy omijać (obaj tam byliśmy przy okazji różnych podróży). Jednak jak się później okazało omijanie Krupówek jest wręcz niemożliwe, jeśli chce się przejść z jednego punktu miasta do drugiego.
- Sielanka.
Po nagraniu materiału filmowego postanowiliśmy zjechać do miasta kolejką szynową. Byłaby to frajda, gdyby nie brak przewiewu w wagoniku, ale na szczęście podróż trwa z dwie minuty i generalnie jest ciekawym doświadczeniem – zwłaszcza w miejscu, gdzie dwa wagoniki się mijają.
Ostatnia modyfikacja: środa, 10-01-2024 r.