Z turystycznego punktu widzenia Wietnam jest bardzo tani i ma wiele do zaoferowania: fascynuje soczystą zielenią, piaszczystymi plażami, krajobrazami jak z bajki, bardzo dobrą kuchnią i przyjaznym społeczeństwem.
- Plaże Wietnamu jak z bajki.
Od niedawna Wietnam znów otworzył się na turystykę, zatem spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy przed siebie.
Dlaczego Wietnam Południowy?
Do Wietnamu wybraliśmy się na ponad dwa tygodnie zabierając tylko plecak ważący 8 kg. Nie próbowaliśmy nawet iść w ślady osób, które “zwiedziły” długi na 1650 km kraj w kilkanaście dni. Zamiast tego zdecydowaliśmy się na południe, gdzie w maju kończy się sezon turystyczny, a zaczyna pora deszczowa.
Balansując na granicy jedynie dwóch panujących na południu pór roku, planowaliśmy zobaczyć wybrane kadry z życia społeczeństwa - prowincję, metropolię oraz turystyczną miejscówkę.
- Wycinek z planu - objazd południa Wietnamu.
Etap I: Delta Mekongu
Zaraz po przylocie do Ho Chi Minh (dawny Sajgon) wsiedliśmy w busa i pojechaliśmy do oddalonego o ok. 90 km miasteczka w Delcie Mekongu. Tam odpoczywaliśmy w uroczej La Villa de Coco - otoczeni palmami i zielenią spędziliśmy kilka dni eksplorując prowincję gminy Bến Tre, gdzie odkryliśmy wiele ciekawych miejsc.
- La Villa de Coco była naszym domem przez kilka dni.
Przede wszystkim jest to typowe wiejskie życie, które chcieliśmy zobaczyć z bliska - bo ostatnio wolimy zwiedzać bez pośpiechu spędzając w każdym miejscu kilka dni.
Właściciele willi bezpłatnie udostępniają rowery, a także organizują wycieczki po okolicy. Korzystaliśmy z oferty dość szczodrze - codziennie jeździliśmy na rowerach i dwa razy wybraliśmy się na wycieczki - do Bến Tre oraz słynny spływ po Mekongu.
Rejs po rzece i smakowanie owoców
W odróżnieniu od wycieczek z Sajgonu, spływ był bardzo kameralny, daleki od tego co można znaleźć na zdjęciach w internecie.
- Typowa wietnamska łódka z towarami na sprzedaż.
Przez ponad 2 godziny pływaliśmy łodzią po rzece - tak, sami nawet mogliśmy poprowadzić po falach starą drewnianą łajbę.
Następnie pływaliśmy niewielką łódeczką po wąskich dopływach rzeki podziwiając roślinność, a także smakując wodnego kokosa.
- Rejs po Mekongu polecamy z całego serca. Więcej w jednym z naszych odcinków.
wycieczki dla jednej osoby - 500.000 dongów (ok 89 zł)
Rowerowe wycieczki
Prowincję eksplorowaliśmy dość mocno rowerami. Tutaj niemal na każdym kroku można było zobaczyć coś ciekawego. Większe skupiska wiejskie łączyły dobrej jakości betonowe wąskie drogi.
- Dużo zieleni na każdym kroku.
Warto zwiedzić pobliskie świątynie, ponieważ w Wietnamie żyją obok siebie wyznawcy wielu religii. Dominującą w tym socjalistycznym państwie religią jest buddyzm, do którego przyznaje się ponad 50% mieszkańców kraju.
- Kościół wyznawców Cao Đài.
W Wietnamie mieszkają wyznawcy Chrześcijaństwa, Kaodaizmum (Cao Đài), Taoizmu i kilku mniejszych wyznań.
Świątynie buddyjskie charakteryzują smukłe pagody postawione w sąsiedztwie głównego pawilonu - w nich zawsze ukryty jest wizerunek Buddy.
- W świątyniach buddyjskich zobaczymy pawilon z posągiem Buddy, a obok wysoką pagodę.
Obiekty Cao Đài przypominają kościoły, zwykle fasadę wspierają dwie strzeliste wieże, z tą różnicą, że są bajecznie zdobione kolorowymi figurkami, w tym również wizerunkiem smoka, a na ich szczycie znajduje się “Boskie Oko”.
- "Boskie Oko" Cao Đài.
Kaodaizm to temat niezwykle ciekawy, ponieważ kult ten charakterystyczny jest głównie dla Wietnamu Południowego, a jednocześnie Kaodaizm jest trzecią co do wielkości religią Wietnamu. W jego obrządku można znaleźć elementy zapożyczone z buddyzmu, chrześcijaństwa, taoizmu i islamu.
Stolica regionu - Bến Tre
Ostatniego dnia razem z przewodnikiem i kilkoma gośćmi hotelowymi wybraliśmy się do stolicy prowincji. Bến Tre zamieszkuje ponad 60 tysięcy Wietnamczyków i pełni funkcję lokalnej metropolii - jest tutaj centrum handlowe z prawdziwego zdarzenia, pizzerie, kawiarnie i nawet pięciogwiazdkowy hotel. Wzdłuż brzegu rzeki stragany otwierają handlarze, którzy sprzedają dosłownie wszystko - od owoców, po żywy drób, na pamiątkach i ciuchach kończąc.
- Wieczorny targ nad rzeką.
Nas jednak interesowało nocne życie, co okazało się bardzo przydatne przed wizytą w Sajgonie. Centrum miasta było dokładnie takie, jak się spodziewaliśmy - dużo sklepików, straganów, budki z jedzeniem - takie Ho Chi Minh w miniaturze.
- Plac, gdzie ludzie spotykali się w celu wieczornej konsumpcji.
Etap II: Ho Chi Minh City (Sajgon)
Następnego dnia po śniadaniu opuściliśmy prowincję. Naszym celem była największa metropolia kraju, w której wszystko wydaje się być "naj" - największe lotnisko, najwyższy budynek, najwięcej skuterów na m2 itd, itp.
- Miasto przytłacza wielkością tylko na początku.
Dawna stolica Południowego Wietnamu - wówczas Sajgon, została przemianowana na cześć Ho Chi Minha, założyciela Komunistycznej Partii Indochin oraz pierwszego prezydenta Demokratycznej Republiki Wietnamu.
- Pomnik Ho Chi Minha przed miejskim ratuszem.
Żyje tutaj aż 7 milionów mieszkańców i co najmniej połowa tej masy porusza się bez przerwy na motorkach - wystarczy zatrzymać się przy ruchliwej drodze i obserwować - potok skuterów nigdy się nie kończy.
- Tak jest cały dzień i całą noc!
Gdy opanuje się przejście przez ulicę zdominowaną przez kierowców skuterów, poruszanie się po mieście jest dziecinną igraszką.
Ku naszemu zdziwieniu w mieście funkcjonuje bardzo sprawna komunikacja miejska z dedykowaną anglojęzyczną aplikacją, która podpowiada jak dostać się z jednego miejsca w drugie, uwzględnia przy tym przesiadki i dojścia do przystanków.
- Wiking sprawdza rozkład.
Na dodatek w Wietnamie bardzo sprawnie działa Grab (dawniej Uber), którego zamawianie jest proste i intuicyjne. Przejazdy dla dwóch osób są niewiele droższe niż autobusem, dlatego większość przejazdów odbyliśmy z pomocą tego środka transportu.
Jak każde duże miasto, Ho Chi Minh ma wiele do zaoferowania, dlatego kompletnie nie mogliśmy pojąć, jak ktoś może je określać “na jeden dzień”. W mieście warto zobaczyć: zabytki kolonialne, muzea (głównie wojenne), tunele poza miastem, nowoczesne wieżowce i przede wszystkim dużo kawiarni, restauracji, marketów, świątyń a całą resztę trzeba odkryć samemu.
- Pałac Zjednoczenia jest symbolem Ho Chi Minh.
W temacie kawy można pisać elaboraty (może kiedyś), chcemy tylko jednak zaznaczyć, że Wietnamczycy opanowali do perfekcji przyrządzanie kawy na 1001 sposobów. Są różne odmiany kawy podawanej na ciepło, na zimno, z lodem, lodami, owocami, orzechami itp.
Hitem jest kawa z żółtkiem, która powstała w pewnym momencie historii, gdy w Wietnamie brakowało… mleka.
Dlaczego Wietnamczycy są takimi ogromnymi miłośnikami kawy? To proste! Wietnam jest drugim co do wielkości producentem kawy na świecie, produkuje rocznie połowę tego co Brazylia i prawie dwa razy więcej niż Kolumbia.
Świątynie Sajgonu
Każde duże miasto tradycyjnie zaczynamy zwiedzać od świątyń - w Sajgonie najwięcej jest buddyjskich i chrześcijańskich obiektów kultu.
- Katedra Notre Dame była w remoncie.
Choć najpopularniejszej katedry Notre Dame nie udało się sfotografować, gdyż była pokryta rusztowaniami, to warto pojeździć po mieście, żeby zobaczyć mniej oczywiste kościoły, jak np. Tan Dinh - różową świątynię wyglądającą jak z bajki.
- Kościół Tan Dinh widziany z tarasu bardzo fajnej kawiarni.
Buddyjskie świątynie warto zwiedzić podczas spaceru kanałem wpadającym do rzeki Sajgon. Wyruszyliśmy spod świątyni Vinh Nghiem i po przejściu ok. 4 km (no dobra, jeden odcinek przejechaliśmy Grabem) dotarliśmy do niezwykle okazałej Buddyjskiej Świątyni Narodowej z najwyższą w okolicy pagodą. Każda z nich zachwyca wystrojem i rozmiarem - są tu duże świątynie z kilkoma pawilonami oraz takie małe, wielkości mieszkania.
- Pawilon główny Buddyjskiej Świątyni Narodowej.
Niespodzianką była umieszczona w pobliżu rzeki świątynia buddyjskich Khmerów - Wat Chantaransay, z pawilonem ucharakteryzowanym na Angkor Wat.
- Klimatyczna alejka w Wat Chantaransay.
Zabytki i ważne miejsca
Co jeszcze trzeba zobaczyć w Sajgonie? Zdecydowanie kolonialny budynek poczty, wspomnianą wcześniej katedrę, ale także Pałac Zjednoczenia oraz Muzeum Pozostałości Wojennych, które żywo przypominają o okrucieństwach wojny z lat 1955-1975.
Wrażliwym na ludzkie cierpienie odradzamy muzeum (choć naszym zdaniem warto się przełamać i chociaż zobaczyć porzucony przez Amerykanów sprzęt wojskowy wyeksponowany w ogrodzie placówki), za to koniecznie zwiedzić Pałac Zjednoczenia, który jest symbolem zjednoczenia obu części Wietnamu, co nastąpiło w 1975 roku.
- Jedna z ekspozycji obejmuje kolekcję bomb i pocisków dużego kalibru.
Można odnieść wrażenie, że wszystko jest w swojej wymowie bardzo antyamerykańskie i antykapitalistyczne, ale nie dajcie się zwieść pozorom - Wietnamczycy lubą amerykanów, a ponad wszystko - dolary.
Historia wojny wietnamskiej opisana jest również po angielsku, a także można ją odsłuchać z audioprzewodnika.
- Na placu ustawiono porzucony przez Amerykanów sprzęt.
Bilety wstępu do Pałacu Zjednoczenia i Muzeum Pozostałości Wojennych kosztują po 40.000 dongów.
wstępu do Muzeum lub Pałacu - 40.000 dongów (ok. 7,20 zł)
Jednym z elementów historii wojennej są również tunele Củ Chi, które znajdują się za miastem. My już tam nie pojechaliśmy, bo i tak byśmy się nie zmieścili, ale warto wspomnieć że, tunele Củ Chi są odcinkiem idealnie zachowanych oryginalnych tuneli z czasów wojny w Wietnamie.
Jeśli chcecie zobaczyć nocne życie Sajgonu to zapraszamy na główną promenadę prowadzącą z miejskiego ratusza i pomnika Ho Chi Minha do rzeki Sajgon. Znajduje się tam wiele restauracji i kawiarni oraz sporo nowoczesnej zabudowy wymieszanej z klasycznymi kolonialnymi kamienicami.
- Promenada główna prowadząca do rzeki Sajgon.
Najwyższy w okolicy jest wieżowiec o nazwie Bitexco Financial Tower, oblegany przez turystów taras na 49 piętrze na pewno dostarczy wielu wrażeń, ale my zdecydowaliśmy się pojechać do Landmark 81, gdzie niedawno powstała nowoczesna dzielnica z najwyższym w kraju budynkiem, i jednym z wyższych w Azji Południowo-Wschodniej.
Na ostatnich trzech piętrach (79-81) znajduje się taras widokowy z wieloma atrakcjami i naszym zdaniem zapewnia dużo ciekawsze widoki niż Bitexco.
- Wieżowiec Landmark 81 jest najwyższy w Wietnamie.
Choć dotarliśmy na górę już po zmroku, to zobaczyliśmy niesamowitą nocną panoramę Sajgonu, który nigdy nie śpi.
300.000 dongów (ok. 54 zł)
Pod budynkiem jest spore centrum handlowe, a na poziomie -1 całoroczne lodowisko.
Codzienne życie Wietnamu
W mieście spędziliśmy cztery pełne dni i uważamy, że to za mało, aby poznać ducha tego miasta. Warto udać się poza ścisłe centrum i w pogoni za świątyniami wejść w wąskie uliczki, gdzie toczy się codzienne życie.
- Spacer uliczkami w poszukiwaniu mniejszych świątyń.
Uliczki między budynkami to często po prostu szerszy chodnik, po których chodzą piesi i oczywiście jeżdżą skutery. Polecamy zwrócić uwagę na mijane domostwa - są to najczęściej domy połączone z miejscem pracy.
- Na parterze znajdują się warsztaty, zakłady lub sklepy, a w głębi miejsce postojowe dla motorów właścicieli.
- Na piętrach mieszka, bardzo często, wielopokoleniowa rodzina.
- W zależności od wielkości rodziny i zasobności portfela, będzie to dom jednopiętrowy, lub nawet do sześciu pięter wysokości.
To właśnie takie codzienne życie Wietnamczyków kryje się pod wrzucanymi przez instagramerów tzw. “wysokimi i wąskimi kamieniczkami”. Warto zatrzymać się w takiej okolicy i obserwować otoczenie. To jest prawdziwy Sajgon.
- Wąskie kamieniczki znane z Instagrama.
Etap III: Phu Quoc
Ostatnim etapem wycieczki były odwiedziny turystycznej miejscówki - w tym przypadku był to zaplanowany na pięć dni wypoczynek na Phu Quoc - największej wyspie Wietnamu.
Wyspa znajduje się bliżej Kambodży niż Wietnamu, a w prostej linii od Sajgonu to "aż" 300 km. Aby zyskać na czasie lecimy tam samolotem.
Phu Quoc to wyspa wyjątkowo turystyczna, będąca strefą bezwizową, co znaczy, że można na nią polecieć bez wyrabiania wizy (o ile nie planujemy potem polecieć na kontynent). Na obu krańcach wyspy znajdują się ogromne parki rozrywki, ale tam nie zamierzamy się wybierać.
Zwiedzanie na skuterze
Na wyspie chcieliśmy zresetować umysł i naładować baterie, dlatego wybraliśmy resort z dala od głównych dróg i atrakcji.
- Resort zapewnił nam kilka dni w ciszy i spokoju.
Ukryty w całkowitej ciszy Phu Quoc Eco Beach Resort okazał się miejscem idealnym do odpoczynku, posiada własną restaurację, wypożyczalnię rowerów i skuterów oraz niewielką siłownię.
- Zachód słońca na Phu Quoc.
Motor wypożyczyliśmy, aby dojechać do słynnej plaży z rozgwiazdami, ale na miejscu okazało się, że to przereklamowana miejscówka. Choć woda była mętna (o to nie mamy pretensji, bo zależy od sezonu), to sama plaża pozostawia dużo do życzenia.
- Plaża rozgwiazd - najwięcej miejsca zajmują tutaj restauracje.
Na palach znajdowało się kilkanaście restauracji z wszelkiego rodzaju kuchnią, a ceny wręcz kosmiczne. Miejsce typowo dla lansu polecić możemy tylko instagramerom szukających modnych miejscówek (podobno na początku roku czystość wody jest idealna).
- Jest kilka ładnych kadrów w tym miejscu, ale naszym zdaniem nie warto się tarabanić po gruntowych drogach dla kilku foto.
Na szczęście pozostałe miejsca, które chcieliśmy zobaczyć okazały się ciekawsze. Stolica wyspy - miasto Dương Đông - pomimo ogólnego nieładu ma wiele do zaoferowania.
- Targ miejski w Duang Dong.
W centrum miasta znajduje się port oraz ogromny targ i wiele restauracji z owocami morza. Są tu w sumie trzy ciekawe świątynie - niezwykle kolorowy kaodaistyczny kościół oraz dwie buddyjskie tuż przy wyjściu z portu.
- Świątynia kaodaistyczna w Duong Dong.
Szczególnie zbudowana na wystającej przy brzegu skale świątynia Dinh Cau spodobała się zwiedzającym. Przy niej wybudowano niewielką latarnię morską, u podnóża skały z wielkim dramatyzmem rozbijają się wzburzone fale Zatoki Tajlandzkiej.
- Niesamowite położenie świątyni Dinh Cau sprawia, że jest oblegana przez turystów.
Pobliski, wybiegający daleko w głąb zatoki pomost zainteresował nas szczególnie, ale później okazało się, że to instalacja naprowadzająca samoloty na pas startowy dawnego lotniska, które jest tutaj sporą atrakcją.
Znajdujący się zaledwie kilometr od centrum miasta dawny port lotniczy jest powoli wchłaniany przez Dương Đông. Długi na ponad dwa kilometry pas startowy stał się miejską drogą - można się nią przejechać skuterem lub miejskim autobusem - to pewnego rodzaju bezpłatną atrakcją dla turystów.
Zielone otoczenie resortu zafascynowało nas na tyle, że zrezygnowaliśmy ze zwiedzania małych wodospadów, dżungli, czy kolejnych szerokich i piaszczystych plaż. Z wyjątkiem wodospadów wszystko było w resorcie, dlatego ostatnie dni poświęciliśmy na plażowanie, kąpiele, podziwianie zachodów słońca oraz ogólnie reset umysłu.
- Uwaga: droga do plaży rozgwiazd to prawdziwa męka przez piekło. Ostrzegamy.
Jak poruszać się po wyspie
Po wyspie można się przemieszczać na kilka sposobów:
- najbezpieczniej Grabem. Na wyspie działa aplikacja, ale koszty przejazdu są tu o wiele wyższe niż np. w Sajgonie.
- najtaniej bezpłatnym autobusem P5. Po zachodniej stronie wyspy kursują dwa autobusy tego przewoźnika - jeden na trasie z lotniska do Grand World, drugi - pomiędzy Grand World a hotelem Novotel na południu wyspy.
- najwygodniej skuterem (150.000 dongów, ok. 27 zł za dzień). Można nim bez problemu dostać się w każde miejsce na wyspie, warto jednak pamiętać, że wyspa jest rozległa i np. dotarcie do południowej części może zająć nawet godzinę!
- Darmowy autobus ułatwia komunikację na linii lotnisko - Grand World.
Jak tanio dostać się do Wietnamu
Prawda jest taka, że nie ma na to gotowej receptury. Loty z Polski, z przesiadką w Doha można znaleźć za ok. 4500 zł w dwie strony. Jeśli zdecydujemy się lecieć z innego lotniska w Europie, cenę można obniżyć o 1000 zł, ale przecież tam również trzeba jakoś dojechać.
- W samolocie linii Scoot.
Alternatywą mogą być długodystansowe tanie linie lotnicze, na które zdecydowaliśmy się w tym roku po raz pierwszy. Lecąc z Wrocławia do Aten, a następnie tanimi liniami do Singapuru można zapłacić w sumie mniej niż 1000 zł.
W drugą stronę warto skorzystać z połączenia Manila - Dubaj, dzięki któremu zapłacimy jedynie 425 zł w jedną stronę. Z Emiratów trzeba jeszcze wrócić do Polski (np. z Abu Zabi do Katowic), ale lot można ogarnąć za ok. 300 zł. Wtedy bilet powrotny jest nawet tańszy niż do Azji.
Na miejscu trzeba jeszcze nieco polatać, ale biorąc pod uwagę, że Wietnam to bardzo długi kraj - zalecamy, jeśli zależy wam na czasie. Bilety lokalne można ustrzelić już od 90 zł za os.
Podsumowanie wydatków
Podliczyliśmy wszystkie wydatki związane z rezerwacjami oraz zakup wizy i ubezpieczenia:
- Loty: 2232 zł
- Hotele: 1353 zł
- Wiza: 103 zł
- Ubezpieczenie: 257 zł
rezerwacji dla 1 osoby: 3945 zł
Ile to kosztuje?
Hotele w Wietnamie są bajecznie tanie. Nocleg na prowincji kosztuje mniej niż 100 zł za noc dla dwóch osób, w Sajgonie trochę więcej - w zależności od standardu i odległości od centrum.
Najdrożej było na turystycznej wyspie, ale tam wybraliśmy resort, dlatego za nocleg dla dwóch osób trzeba było zapłacić 220 zł (ceny wszystkich noclegów podane są ze śniadaniem).
- Basen z widokiem na Zatokę Tajlandzką.
Jako bonus są oczywiście liczne dodatki, jak codziennie uzupełniana woda 0,5l dla każdego gościa, nowa szczoteczka i pasta do zębów, grzebień, maszynka do golenia, a czasami zawartość minibarku również była wliczona w cenę.
Obaj wybraliśmy po 4,5 mln dongów (770 zł). Dodatkowo na Graba wydaliśmy w sumie prawie 600.000 dongów (ok. 51 zł na osobę). W sumie każdy z nas wydał ok. 820 zł na miejscu.
- Rezerwacje lotów i hoteli, wiza, ubezpieczenie: 3945 zł / 1 os.
- Wydatki na miejscu: 820 zł / 1 os.
całkowity wycieczki do Wietnamu: 4765 zł / 1 os.
Zmieściliśmy się w planowanych 5k na osobę.
Co warto wiedzieć zanim przyjedziesz do Wietnamu
Nawet dla nas, wprawionych w światowych podróżach, Wietnam był kompletnie nowym, ciekawym doznaniem. Z wielu dziwnych rzeczy oraz ciekawostek o kraju zebraliśmy w specjalnych filmie. Sprawdź, co warto wiedzieć, zanim ruszysz na podbój Wietnamu:
Kuchnia Wietnamu Południowego
Jedzenie to oczywiście bajka - wietnamska kuchnia jest smaczna i pasuje do naszego podniebienia, choć czasem warto uważać, czym się przyprawia zupę.
Popularny w Sajgonie street food to wydatek kilku złotych za porcję. Obiady w klimatyzowanych restauracjach to koszt od 25 do 35 zł, ale zdecydowanie warto odejść od ścisłego centrum i poszukać lokali w bocznych uliczkach, może już nie tak reprezentacyjne, ale będzie taniej. W Wietnamie popularne są przekąski charakterystyczne tylko dla tego regionu, jak np. bagietka Bánh mì, zupa Pho czy pierożki z różnego rodzaju nadzieniem. Takie smakołyki kosztują od 3 zł do 10 zł maksymalnie.
Podczas spacerów warto co jakiś czas zatrzymać się na sok z trzciny cukrowej. Litrowy kubek napoju można dostać za niecałe 2 złote. Polecamy zainteresować się herbatą bąbelkową czy mrożoną kawą, które kosztują od 3 do 5 zł. Ceny wahają się w zależności od standardu lokalu i obsługi, ale w Wietnamie nie da się umrzeć z głodu czy skonać z pragnienia.
Gorąco polecamy uwzględnić Wietnam w przyszłych planach wycieczkowych, jest to pierwszy kraj w Azji, o którym nie możemy powiedzieć złego słowa.
Mamy nadzieję, że ten autorski przewodnik po Wietnamie Południowym uznacie za przydatny :)
- Dwa tygodnie zleciały tak szybko, że już chcemy tam wrócić...