Gambia: podsumowanie wyjazdu. Jak zaplanować tygodniowy pobyt w Gambii
Opis Gambia: podsumowanie wyjazdu
Wiking i Wilkołak logo
Gambia: podsumowanie wyjazdu

Gambia: podsumowanie wyjazdu

Jak zaplanować tygodniowy pobyt w Gambii

Gambia turystyki dopiero się uczy, ale już teraz ma do zaoferowania wyjątkową egzotykę oraz niezwykle gościnnych i przedsiębiorczych mieszkańców.

czwartek, 21-05-2020 r.
Autorem publikacji jest Sebastian Janiszewski

Autor tekstu:Sebastian Janiszewski

Zapalony podróżnik, wolny czas poświęca na zwiedzanie - preferuje dalekie podróże do egzotycznych krajów, a od niedawna realizuje nową pasję - zwiedzanie mniejszych miejscowości. W reportażach i relacjach wydobywa na światło dzienne lokalne legendy, miejscowe tradycje i po prostu życie.

Zebraliśmy szereg ciekawostek i przydatnych informacji o kraju Gambia, które warto znać.
Dowiedz się więcej o walucie, płatnościach i wypłatach z bankomatów bez prowizji w tym kraju.
W prostej linii z Warszawy do Bandżulu, który jest stolicą Gambii jest ok. 5,5 tysiąca km, przy czym samolot czarterowy leci z międzylądowaniem w Maladze w Hiszpanii. Lot odbywał się na pokładzie maszyny typu Boeing 737-800, więc była to naprawdę ciężka przeprawa. 

Po wylądowaniu na lotnisku międzynarodowym w Bandżulu było jeszcze widno. Procedury jednak trwały dość długo i kiedy wyszliśmy z budynku, na parkingu poruszaliśmy się w ciemnościach. Poza badaniem temperatury przed wpuszczeniem kogokolwiek do terminalu trzeba było wypełnić deklarację celną, a także przejść kontrolę paszportową według starych zasad. Druki deklaracji wydano nam dopiero po wejściu do hali przylotów, od razu zrobił się tłok. Każdy chciał pożyczyć długopis, do tego nie było miejsca, w którym moglibyśmy te karty wypełniać. 

lotnisko

Lotnisko w Bandżulu jest nadal w budowie.

Zabraliśmy swoje plecaki i po wyjściu z terminalu skierowaliśmy się do autobusu, który wskazała nam rezydentka. Tam pierwsze zderzenie z tzw. “Gambia Experience”. Podszedł do nas jakiś nieznajomy i chciał “tip” za bagaż 5 USD lub 5 Euro. Oczywiście nie mieliśmy jeszcze żadnej kasy poza polską walutą, a do autobusu plecaki przynieśliśmy sami, więc wywiązała się krótka dyskusja na temat tego za co ten napiwek. Poza nami wzburzonych było więcej podróżnych, ponieważ jak dla nas, za wrzucenie plecaka do bagażnika autobusu ok 20 zł to jednak za dużo ;) Ostatecznie wsadziliśmy plecak sami nie bacząc na protesty i wsiedliśmy do autokaru. 

Przyloty i odloty odbywają się w piątki, a jak na kraj muzułmański to średnio przemyślany pomysł. Z tego powodu jechaliśmy bardzo długo w korkach - a przecież tam codziennie są korki! Jakby tego było mało, nasz autobus rozkraczył się przy przedostatnim hotelu na trasie, nasz - oczywiście - był ostatni. Dalej podjechaliśmy już taksówką. Całość w sumie zajęła z 2,5 godziny. Do Bamboo Gardens przyjechaliśmy jeszcze przed 23:00, zatem należała nam się kolacja :) O jedzeniu piszemy kilka słów niżej.

I tak oto mieliśmy sześć dni na zapoznanie się z nowym miejscem na ziemi. Oczywiście jeszcze w autobusie narodził się plan odwiedzenia Senegalu, który sąsiaduje z Gambią niemal na wszystkich kierunkach. Nie było możliwości, aby taką atrakcję sobie odpuścić.

porownanie gambia polska

Polska nałożona na wybrzeże Afryki Zachodniej. Gambia to kraj wielkości jednego województwa | źródło: thetruesize.com

Gambia Experience - co to oznacza?

Przechadzając się po mieście lub po plaży, na pewno zaczepią was ludzie. Część z nich będzie chciała coś sprzedać, niektórzy zapytają jak Wam się podoba w kraju i w trakcie tej rozmowy na pewno zapytają o Gambia Experience. Czym jest to “doświadczenie”? Jest to najpopularniejszy slogan reklamowy w tej części Afryki. Znajdziecie go na każdym plakacie po drodze lub przy turystycznych atrakcjach. Podczas gdy dla nas to tylko chwyt marketingowy, mieszkańcy kraju traktują go śmiertelnie poważnie - identyfikują hasło z osobistym honorem i prestiżem kraju. Każdy rozmówca będzie chciał wiedzieć, jak wygląda nasze doświadczenie oraz czy jesteśmy zadowoleni, ponieważ jeśli my jesteśmy, to również i oni.

Gambia jest krajem który dopiero uczy się turystyki i w tym temacie zaledwie raczkuje. Jeśli za dobry przykład rozwoju turystyki możemy uznać hotele, to gastronomia i usługi turystyczne pozostawiają jeszcze sporo do życzenia - ale nie żebyśmy narzekali. Bardzo podobał nam się pobyt, a korzystanie z lokalnych atrakcji przywoływało miłe wspomnienia z dzieciństwa. Przykładem niech będą budki z sokami ulokowane przy plaży. Zwykle wygląda to tak, że sprzedawca z cennikiem robi łapankę na spacerujących po plaży turystów. Gdy już nawiną makaron na uszy ofiary, zapraszają ją do siebie. Siedzący przy swoich niechlujnych stanowiskach ustępują miejsca turystom i udają się przygotować napoje lub desery. Dla smakoszy orzeźwiających soków przygotowano siedziska (każde inne), różne leżaki, rozlatujące się parasole i podobny sprzęt. Ale tak to wygląda - to Afryka, która będzie szokiem dla ludzi szukających luksusów. 

wojtek plaza

Wiking szczególnie upodobał sobie wybrzeże i szeroką plażę.

I najważniejsze - czynności związane z przygotowywaniem soków mogą trwać nawet do godziny, ponieważ w pierwszej kolejności po złożeniu zamówienia sprzedawca idzie po owoce potrzebne do jego przygotowania, a dopiero potem leniwie je obiera. Powolutku, bez pośpiechu. Jeśli planowaliście przed odwiedzeniem Parku małpek wypić soczek, uwzględnijcie dodatkową godzinę w planie zwiedzania.

Finanse w Gambii

Nasza polityka finansowa nie obejmuje wymiany w kantorach dużych ilości gotówki. Z resztą Dalasi i tak w Polsce nie kupimy, a podwójne przewalutowanie w tym przypadku przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego. Dlatego też ponownie (i to już jest sprawdzony motyw) nie zabraliśmy ze sobą ani jednego dolara amerykańskiego czy euro. Pojechaliśmy “na spontan” (transfer do hotelu był wliczony w cenę wycieczki) i dopiero wypłaciliśmy kasę w bankomacie. 

Pierwszej wypłaty z bankomatu dokonaliśmy jeszcze w drodze do hotelu (w miejscu, gdzie zepsuł się nam autobus). Wszystkie bankomaty pozwalają na wypłatę kwoty do 6000 dalasi, do tego doliczana jest prowizja 150 dalasi od wypłaty. 
Gotówkę wypłaciliśmy kartą Revolut - wg kursu z dnia wypłaty dostaliśmy 13,29 dalasi za 1 zł. - czyli 100 dalasi to 7,52 zł. W przypadku wymiany dolarów na dalasi w miejscowym kantorze (osoba zaprzyjaźniona dokonała takiej transakcji następnego dnia), po podwójnym przewalutowaniu zapłaciła 8,46 zł za 100 dalasi. 

Dzień 1, sobota - aklimatyzacja

Wychodzimy z hotelowego azylu i zwiedzamy okolicę. Wybraliśmy się na plażę, a następnie na północ. Po kilkukilometrowym spacerze wróciliśmy do “miasta”, po czym poszliśmy główną drogą na południe, w stronę naszego hotelu. Rozeznanie było bardzo udane. Odkryliśmy bankomaty, sklepy wielkopowierzchniowe, a także najtańsze (jak się później okazało) biuro podróży. 

Jedną z cech tzw. Gambia Experience, o którym pisaliśmy wcześniej, jest nachalna komercja ze strony miejscowych. Motywy takiego podejścia są raczej oczywiste, ale napiszemy o tym szerzej na końcu. Należy jednak ostrożnie podchodzić do rozmów, ponieważ tylko niektóre z nich wynikają z czystej ciekawości mieszkańców - zdarzało nam się często, że ktoś podchodził w celu zaspokojenia swojej ciekawości. W zdecydowanej większości po krótkiej rozmowie próbowano nam coś wcisnąć, albo wręcz wziąć “na litość”. Wejście z kimkolwiek w rozmowę mogło się skończyć na kilkuminutowej pogawędce o wszystkim i o niczym. Najczęściej o niczym, a finałem takiej dyskusji była propozycja sprzedania wycieczki czy usługi. 

serrekunda willa

Przy głównej ulicy można było zobaczyć całkiem ładne chatki!

Reasumując - odpocząć mogliśmy w hotelu, gdyż tam handel był zakazany. Spacery po plaży to była jedna wielka walka o przetrwanie. Koniecznie trzeba uważać na tzw. tour guide - my nazywaliśmy ich crocodile guide, ponieważ Gambijczycy wszystkich turystów, którzy chodzili i nie chcieli nic kupić określali mianem crocodile tourist (turysta krokodyl), co chodzi dookoła i nic nie kupuje...  Analogicznie nazwaliśmy takich przewodników, którzy nie mieli nic do zaoferowania, tylko marnowali nasz czas.

Pierwszy taki przewodnik dorwał nas już po powrocie z plaży, gdy po długiej wycieczce krajoznawczej wracaliśmy do hotelu. Zaproponował nam, że zaprowadzi nas na tani market. Zaczął kierować się na wschód miasta, gdzie znajdowały się osiedla miejscowych. Szybko zrozumieliśmy, że coś tu nie gra. Nasz rozmówca ubrany od stóp do głów w markowe ciuchy (nazwijmy go “Najki”) zaczął nam opowiadać o drzewach…, a że to jest mango, a z nasion innego drzewa robi się instrumenty, a tu jest droga, która jest asfaltowa… Sporo gadał o Lewandowskim, zatem wzbudził szybko naszą podejrzliwość. Jakby tego było mało, doczepił się do nas starszy pan i zaczął powtarzać po nim dokładnie to samo, jakby mianował się samozwańczym zapasowym przewodnikiem. Kiedy zaczęli nas kierować w boczne uliczki, przerwaliśmy wycieczkę i stanowczo podziękowaliśmy. Wówczas “Najki” ulotnił się tak szybko, że nawet nie zauważyliśmy w którą stronę pobiegł. Zostawił nas z dziadkiem, z którym wracaliśmy kilka minut do głównej drogi. Oczywiście “Najki” był szybszy od nas i już czekał przy głównej drodze, gdzie nagabywał kolejne ofiary na wycieczki do marketu…

Po południu spotkaliśmy się z rezydentem i zapoznaliśmy się z ofertą biura, dowiedzieliśmy się trochę o panujących tutaj zasadach i o tym na co uważać (mieliśmy już pewnego rodzaju doświadczenie w tym zakresie). Najbardziej zainteresowała nas lista wycieczek, podczas których można zwiedzić m.in. Bandżul, Święty Las Makasutu, pływać kajakiem po rezerwacie dla ptaków, poznać historię niewolnictwa w Gambii, a także wybrać się na safari w Senegalu. Wycieczki organizowane są przez lokalne biuro, a ceny znacznie odbiegają od tego, co widzieliśmy podczas naszego spaceru. Dlatego też w sobotę i niedzielę porównywaliśmy ceny, ale i tak wróciliśmy do pierwszego napotkanego punktu (niedaleko hotelu African Princess Beach Hotel). 

Dzień 2, niedziela - poznajemy zwierzątka

W niedzielę udaliśmy się do pobliskiego hotelu, aby obejrzeć karmienie sępów. Ciekawe doświadczenie, które już podkręciło nasz apetyt na więcej. Następnie ponownie udaliśmy się na plażę (tym razem w lewo) i skusiliśmy się na sok ze świeżych owoców. Za szklankę 200 ml zapłaciliśmy 125 dalasi - była to najniższa cena, jaką widzieliśmy. Przygotowanie trwało tak długo, że na styk udało nam się zajrzeć do położonego niedaleko Monkey Park (150 dalasi wejście i po 100 dalasi od osoby dla przewodnika). W tym wypadku warto było dopłacić za przewodnika, ponieważ pokazano nam, jak zrobić rewelacyjne fotki z małpkami, przyjaznymi kotawcami sawannowymi. Przewodnikowi udało się również skusić gerezanki rude do zejścia z drzew. Dobrze wiedział, gdzie małpy się chowają, i spotkaliśmy je niemal na każdym kroku. Do parku zabraliśmy zakupione wcześniej banany, którymi nakarmiliśmy zwierzaki. Byliśmy tam około godziny, ponieważ chcieliśmy wrócić do hotelu na lunch. Sam park jest obszerny i aby przejść wszystkie kolory ścieżek (oznaczenia są na drzewach) potrzeba więcej czasu. Obszerny park nazywa się Bijilo Forest Park, natomiast park z małpkami jest jego częścią.

my karmienie sepow

Po karmieniu sępów pamiątkowa fotka (niektóre przylatują z odległości 100 km, aby spożyć świeże mięso).

malpa przewodnik

Czerwone małpy w Bijilo Forest Park są raczej nieufne.

Sobotni i niedzielny wieczór spędziliśmy na plaży. Zdecydowanie więcej jest tam tubylców niż turystów - jak się okazało, z wiadomych powodów. Trudno w spokoju obejrzeć zachód słońca, kiedy każdy chce sprzedać wycieczkę, banany lub orzeszki. Miłym zaskoczeniem były jednak aktywności tubylców. Wieczorami przybywają tłumnie na plażę, aby pograć w piłkę, pobiegać czy robić pompki. Zupełnie zero stresu i smartfonów. 

na plazy

Typowy widoczek na plaży w Serrekundzie.

Dzień 3, poniedziałek - safari w Senegalu

Zwiedzanie rozpoczęliśmy z rozmachem od safari w sąsiednim Senegalu. W samej Gambii jest mało lasów i dużych zwierząt jak na lekarstwo. Dlatego prawdziwą atrakcją stały się jednodniowe wycieczki do rezerwatu Fathala. Aby się tam dostać trzeba najpierw pokonać szerokie ujście rzeki Gambia, w tym celu przesiedliśmy się do promu, a następnie jeepami pojechaliśmy do parku. Przeprawa promem jest ciekawym doświadczeniem, bowiem można spotkać Gambijczyków i obserwować ich w wolnym czasie. Ponadto z promu można zobaczyć elektrownię na wodzie, która składa się z dwóch statków i zaopatruje w prąd tylko niewielką część kraju. 

statek elektrownia

Elektrownia na zadokowanych statkach.

Podczas pokonywania granicy potrzebny jest paszport i żółta książeczka potwierdzająca szczepienie. Nie macie? Nie ma problemu! Nasze lokalne biuro wycieczkowe załatwiło taką w cenie wycieczki (normalnie - 10 euro). Za całość zapłaciliśmy 80 euro, czyli ok. 4400 dalasi. W cenę wycieczki wliczono: transport, bilet na prom, książeczka szczepień, bilet do parku oraz obiad. Objazd parku trwa trzy godziny, a cała wycieczka od 7:00 do 17:00.

safari nosorozec

Jeden z ostatnich nosorożców w tej części Afryki w otoczeniu bawołów, zebr i innych zwierzaków.

safari przewodnicy

Nasi przewodnicy po parku Fathala.

Dzień 4 (przestaliśmy sprawdzać jaki to dzień)

To był dzień lenistwa. Przyjechaliśmy tutaj, aby poprawić opaleniznę. Trochę czasu spędziliśmy przy hotelowym basenie, potem na plaży. Udaliśmy się też do sklepu, aby uzupełnić zapasy wody. Planowaliśmy również kolejne wycieczki po bliższej okolicy.

stolik

Hotel Bamboo Garden ma naprawdę dobrą strefę relaksu.

Dzień 5 - autem po okolicy

W środę wróciliśmy do zwiedzania ze wstępnym gotowym planem. Złapaliśmy jednego z lokalsów, który okazał się akurat licencjonowanym przewodnikiem, co jest dość zastanawiające - tam każdy jest licencjonowanym przewodnikiem. Zrezygnowaliśmy z jazdy taksami, bo spora część była w naprawdę kiepskim stanie, a często spotykaliśmy charakterystyczne żółte taksówki z zielonymi pasami… w rowach. 

Za 1500 dalasi (dla 4 osób) pojechaliśmy do rezerwatu Abuko (bilet wstępu chyba najtańszy w całej Gambii - tylko 35 dalasi), gdzie spokojnie spacerując oglądaliśmy faunę i florę Gambii. Największą atrakcją parku były hieny, które niestety zamknięte są w klatkach, ale miły pan otworzył nam i pokazał jak wyglądają z bliska (dostał od nas 100 dalasi napiwku). Poza nimi sporo jest sępów i naczelnych - w tym szympansów. W parku można zobaczyć również wiele ptaków, które przylatują tutaj w zimie z Europy.

my treser

Strażnik hien. Te agresywne zwierzaki boją się chyba tylko tego pana.

Z Abuko pojechaliśmy do małego miasta Bakau, gdzie znajduje się Muzeum Kachikally, ale o tym dowiedzieliśmy się na miejscu, bowiem największą atrakcją miasta jest basen z krokodylami. Muzeum i krokodyle, nietypowe połączenie - to właśnie jest Gambia Experience. Koszt wejścia to 100 dalasi, dodatkowo daliśmy przewodnikowi 100 dalasi za możliwość robienia świetnych fotek z krokodylami oraz datek na karmę dla krokodyli - należało się, pięknie pozowały. Wróciliśmy na obiad do hotelu. Tego samego dnia umówiliśmy wycieczkę do stolicy Gambii. 

wojtek krokodyl

Wiking odważny. Ciekawe co myślał sobie wtedy krokodyl...

Dzień 6 - stolica Gambii

Ostatni pełny dzień w Gambii. Bandżul to bardzo ciekawe miejsce - małe miasteczko, w którym mieszka tylko 35 tysięcy ludzi. Za 1100 dalasi (na 4 osoby), pojechaliśmy do miasta i zobaczyliśmy Łuk Triumfalny (Arch 22), który jest tutaj nie lada atrakcją. Za 100 dalasi można wejść do obiektu i zwiedzać do woli. Z naszym przewodnikiem nie musieliśmy płacić dodatkowo za zwiedzanie. Opowiedział nam wszystko co chcieliśmy wiedzieć i zrobił to naprawdę z sercem. Obecnie w Łuku znajduje się ekspozycja etnograficzna i historii najnowszej Muzeum Narodowego, dzięki czemu mogliśmy poznać historię Gambii. W budynku znajdują się liczne gabloty z artefaktami z czasów przedkolonialnych, a także spora ekspozycja przedstawiająca ucisk pod butem Imperium Brytyjskiego. Dodatkowo, w formie tablic informacyjnych ukazano historię najnowszą tego malutkiego kraju. 

arc 22

Łuk Triumfalny - Arc 22.

W Bandżulu zobaczyliśmy również największy w kraju bazar - Albert Market, który podzielony jest na kilka części. Niesamowite doznanie - więcej o tym napiszemy w oddzielnym poście. Wstęp na market jest darmowy, ale facetowi, który nas oprowadzał i pięknie opowiadał, daliśmy 50 dalsi. Dodatkowo kierowca zapłacił jakiemuś tubylcowi za znalezienia miejsca parkingowego i pilnowanie auta. 

albert market

Wejście na bazar, którego się naprawdę obawialiśmy.

Później zwiedziliśmy także zatokę, która jest pewnego rodzaju przystanią dla prywatnych łodzi przewożących ludzi na drugą stronę rzeki. Jest to usługa konkurencyjna dla promów - kosztuje podobnie, ale jest zdecydowanie szybciej. Z zatoki widać również wspomniany wcześniej statek elektrownię. Kręciliśmy się trochę po mieście, w którym niestety nie ma za dużo atrakcji. Na koniec obejrzeliśmy od środka Katedrę Anglikańską pw. św. Marii. 

gambia zatoka

Zatoka w Bandżulu. Widok piękny, ale to tak naprawdę jeden wielki śmietnik.

Dzień 7 - wylot

Wyjazd na lotnisko zaplanowany był dopiero na wieczór, dlatego nadal mogliśmy zwiedzać miasto. Poszliśmy ostatni raz na plażę, do sklepów kupić jakieś zaopatrzenie na drogę, a potem już tylko odpoczywaliśmy przy basenie. Przeprawa na lotnisku trwała dość długo, głównie z uwagi na awarię komputerów, ale udało się ją przejść bez dodatkowych przygód. 

Hotel Bamboo Gardens

Nasz hotel ulokowano na drodze do plaży w mieście Serrekunda (największe miasto w kraju). Obszar przy bezpośrednim zejściu do plaż był stale monitorowany przez policję, nie każdy mógł tam wjechać autem

Hotel Bamboo Garden spełnił nasze oczekiwania, ale warto pamiętać, że Gambia to nie jest turystyczny raj, w którym na każdym kroku znajdują się piętrowe hotele z luksusowym zapleczem. Dla nas najważniejszy był spokój i czystość na terenie ośrodka oraz dobre jedzenie. Kilka razy zdarzyły się zaniki prądu, ale trwały góra kilka minut. Nie miało to wpływu na komfort pobytu. 

Podstawowy pobyt All Inclusive nie obejmował klimatyzacji, ani lodówki. Każde z tych udogodnień można sobie było dokupić w cenie ok 15 zł za dzień. Lodówki nie potrzebowaliśmy w ogóle, natomiast z klimatyzatorem wstrzymaliśmy się do następnego dnia. Jak się okazało później temperatury nie były tak kosmiczne dokuczliwe, a budynek dobrze izolowany.

Najważniejsza potrzeba - WiFi, była w pełni zaspokojona. Co prawda w pokoju nie mieliśmy zasięgu, ale były dwie bardzo dobre sieci - jedna w pobliżu baru i basenu, a druga obejmowała restaurację i recepcję.

Wyżywienie w hotelu to zupełnie inna bajka. Poza śniadaniem, które przysługiwało wszystkim, obiady i kolacje były reglamentowane tzn., że w dniu rejestracji dostaliśmy kartki (kupony dla dwóch osób) na każdy posiłek do końca pobytu. Dodatkowo każdego dnia dostawaliśmy kupony na napoje - pięć sztuk, każdy dla dwóch osób. Można było w ten sposób kombinować z zakupami w barze. Biorąc pod uwagę, że na jeden kupon można było wziąć tzw. “dwie jednostki płynne” to sprawa z zamawianiem wyglądała dość egzotycznie. Na jeden kupon można było wziąć puszkę coli i butelkę wody, albo sok w szklance i piwo Heineken. Natomiast żeby kupić drinka cola+whisky trzeba było zużyć jeden kupon. Dlatego w ciągu dnia mogliśmy kupić 10 napojów lub 10 piw, ale tylko 5 drinków. Na szczęście można również dokupić napoje w dalasi, ale zdecydowanie taniej wychodziło zakupić nadmiar wody czy alkoholu w położonym niedaleko supermarkecie Express.

deser

Deser do każdego obiadu i kolacji!

Warto wiedzieć wybierając się do Gambii

  • Od razu po wyjściu z hotelu przyczepią się lokalni mieszkańcy chcący sprzedać dosłownie wszystko. Najlepiej nie wchodzić w dyskusje, bo sprowadzą was do swojego poziomu i sprzedadzą wszystko, co będą chcieli. Przy każdym zakupie warto się targować. Chyba, że chcecie wspomóc miejscowych, to warto czasem zapłacić tyle, ile chcą (my tak czasem robiliśmy). 
  • W Gambii bezrobocie wynosi 50%, a sezon turystyczny jest dla mieszkańców szansą na zarobienie pieniędzy na trudny okres, kiedy nikt tu nie przyjeżdża. Większość Gambijczyków tego nie powie z uwagi na honor, ale słyszeliśmy takie historie, dlatego przy zakupie pojedynczej rzeczy nie warto się targować do upadłego. 
  • Średnie wynagrodzenie miesięczne to równowartość ok. 220 zł, dlatego napiwek 50 dalasi będzie konkretnym wsparciem. Dla nas to niecałe 4 zł, a dla lokalnych to dwa kilogramy ryżu na obiad.
  • W sklepach nie znajdziecie typowych lokalnych produktów poza alkoholami, które są tutaj rozlewane. Wszystko pochodzi z importu z Turcji, Sri Lanki czy UK. Nie udało nam się również znaleźć w sklepach lokalnych smakołyków (wszystko z importu).
  • Jeśli chcecie do Polski zabrać poczęstunek dla znajomych, możecie zaopatrzyć się w owoce lub orzeszki sprzedawane przez chodzących po plaży ludzi. Są bardzo dobre, zwłaszcza te orzeszki o smaku groszku <3
  • Nie można odmówić mieszkańcom kraju, że “Gambia jest uśmiechniętym wybrzeżem Afryki”, choć to tylko jedna strona medalu. Mimo, że kraj jest mały i biedny, to ludzie nie ględzą, że jest im źle - cieszą się z tego co mają. Rozmowy z nimi są miłym doświadczeniem. Po przełamaniu lodów okazuje się, że pomimo odmiennego postrzegania świata, ich codzienne życie i problemy wcale nie różnią się od naszych. 
  • W kraju jest bezpiecznie i poza wieloma próbami wyciągnięcia kasy poprzez zażądanie ceny przekraczającej kilkukrotną wartość produktu, nie słyszeliśmy o kradzieżach czy rozbojach. Mieszkańcy są serdeczni, życzliwi i ciekawi naszej opinii o Gambii. 
Przydatne informacje

Flaga Gambii składa się z czterech kolorów

  • Każdy reprezentuje ważny dla Gambijczyków aspekt ich życia:
  • kolor czerwony oznacza wiecznie gorące słońce, biały - pokojowe usposobienie mieszkańców i przyjazne zamiary, niebieski to rzeka Gambia, która dostarcza pożywienie, a zielony to symbol rolnictwa oraz bogatej fauny i flory.
  • Flaga została przyjęta 18 lutego 1965 roku.

Inne

  • Woda w kranie nie jest zdatna do picia, ale nadaje się np. do mycia zębów.
  • Gniazdka typu G (typ brytyjski), ale większość z opcją dla wtyczek europejskich. W niektórych przypadkach trzeba było włożyć patyczek, aby odblokować wtyk. Zalecamy jednak zabrać przejściówkę na wszelki wypadek.
  • IX i X wiek - pierwsze wzmianki o tym obszarze
  • XV w. pojawienie się Portugalczyków
  • 1651–1661 - Kurlandia zakłada kolonię na ziemiach u ujścia rzeki
  • 1661 - Anglicy odbijają kolonie z rąk Kurlandczyków
  • 1783 - traktat z Francuzami zapewnił Wielkiej Brytanii pełną kontrolę nad rzeką Gambią
  • 1807 - Imperium Brytyjskie zakazuje niewolnictwa
  • 1816 - powstaje osada wojskowa Bathurst (obecnie Bandżul)
  • 1888 - Gambia otrzymuje status odrębnej kolonii brytyjskiej
  • 18 lutego 1965 - uzyskanie niepodległości przez Gambię
  • 24 kwietnia 1970 - Dawda Kairaba Jawara proklamuje powstanie republiki
  • 1981 - pierwsza nieudana próba przewrotu
  • 1982 - traktat o konfederacji powołujący do życia Senegambię
  • 1989 - Gambia wycofuje się z konfederacji
  • 22 lipca 1994 - Tymczasowa Rada Rządząca przejmuje władzę w kraju
  • 11 grudnia 2015 - prezydent Yahya Jammeh ogłasza kraj republiką islamską
  • 1 grudnia 2016 - Yahya Jammeh przegrywa z Adamą Barrowem
  • Po kraju można poruszać się siecią żółtych taksówek z zielonym paskiem. Ustalona cena za 1 km to 20 GMD, ale nawet w taksach można się targować. Najważniejsze jest, żeby przed wejściem do auta ustalić cenę
  • Można skorzystać również z pomocy mieszkańców, każdy chętnie podrzuci. Warto orientować się w opłatach podczas ustalania ceny za przejazd
  • Jeśli w aucie znajduje się wolne miejsce, kierowca zabiera po drodze kogoś innego i podrzuci po drodze. Normalna sprawa
  • Hotele posiadają swoich kierowców, którzy na życzenie zawiozą i przywiozą, ale ceny są zwykle dużo wyższe i nie ma możliwości targowania
  • Po kraju jeżdżą również autobusy, w których cena przejazdu ustalana jest wg cennika i zaczyna się od 8 GMD
  • Cena benzyny - 51,09 GMD za litr

Przykładowe ceny

  • Butelka wody 1,5l 20-50 GMD
  • Cola 1,5l 160 GMD
  • Napoje 0,33l od 20-50 GMD (ciekawe smaki)
  • Napoje puszkowane od 22 GMD
  • Chipsy 80 GMD
  • Piwo importowane 35-70 GMD
  • Piwo lokalne (ptak lub krokodyl) od 42 GMD
  • Alkohole % lokalne 1l od 140 GMD
  • Alkohole % importowane 1l od 600 GMD

(trudno było znaleźć butelkę o pojemności mniejszej niż 1 litr)

Cenny w lokalach

  • Typowy obiad restauracji 250-500 GMD
  • Lokalne restauracje - obiady od 130 GMD
  • Piwo w barze lub hotelu 70-150 GMD
  • Kawa “przelewowa” (mały kubek) 5 GMD
  • Bułka słodka w piekarni 50-60 GMD

Pamiątki

Pamiątki najlepiej szukać na lokalnych bazarach, tzw. craft marketach, w których nie mają określonej ceny. Sprzedawca podaje cenę, od której trzeba się ostro targować z każdym sprzedawcą. 


Ceny, jakie można wytargować (przy większej ilości)

  • Magnesy 50-70 GMD za sztukę
  • Bransoletki 50 GMD za sztukę
  • Naszyjniki 100-150 GMD za sztukę
  • Breloki 50 GMD za sztukę


Kartki pocztowe od 20 GMD. Warto poszukać sklepu, gdzie można kupić od razu ze znaczkiem (50 GMD). Kartki gotowe do wysłania zostawiamy w hotelu lub przekazujemy rezydentowi.


Ostatnia modyfikacja: czwartek, 10-10-2024 r.

Informacje o kraju
Republika Gambii, Afryka
Powierzchnia: 11 295 km²
Ludność: 2 103 000 osób
Gęstość zaludnienia: 182 osób/km²
Strefa czasowa: UTC±00:00
Języki urzędowe: angielski
Religia dominująca: islam
Tablice aut: WAG
Kod lotniczy: C5
Numer kierunkowy: +220
Domena internetowa: .gm
Miejscowości
Stolica: Bandżul (ludność: 34 400 mieszkańców)
Inne miasta: Serrekunda
Wymagane dokumenty wjazdu
paszport, karta lokalizacyjna
Wiza? brak
Waluta
1 PLN = 16,23 GMD (Dalasi) - kurs z 11-11-2023 r.
1 dalasi = 100 bututów
W obiegu są - banknoty: 5, 10, 20, 25, 50, 100, 200 dalasis; monety: 1, 5, 10, 25, 50 bututów 1 dalasi
Więcej o finansach i bankomatach ❯
Mapa okolicy
Ciekawe tematy z podróży
Na urlopie

W 2020 roku na wyspie Phú Quốc powstał park VinWonders. Od tego czasu po wyspie jeżdżą autobusy, sponsorowane w całości przez właściciela obiektu.

Na urlopie

Z wyspy Phú Quốc bliżej już do Kambodży niż kraju macierzystego. Byliśmy tam dwukrotnie, zwiedzając ją na skuterach, darmowymi busami oraz Grabem. 

City Breaks

Trekking po masywie Witosza to doskonały sposób na ucieczkę z miasta i odpoczynek na łonie natury.

City Breaks

Kiedyś była to osada o niezwykle długiej historii zasiedlenia. Później podbili ją Rzymianie.

Poradnik

Twórcy miejskiej sieci komunikacyjnej w Sofii wykazali się niezwykłą mądrością w planowaniu, bo jest to chyba najtańszy podziemny system kolejki i zdecydowanie najmniej skomplikowany.

Poradnik

Port lotniczy Sofia to międzynarodowe lotnisko położone 7 km na wschód od centrum miasta. Jest największym portem lotniczym Bułgarii.

Przewodnik

Po sieci krążą mity, że do USA nie warto się wybierać, jeśli nie możemy przeznaczyć minimum 50000 zł na pobyt. To nieprawda :)

Na urlopie

Rozważacie Gwatemalę jako kierunek urlopowy? Spędziliśmy tam trochę czasu i zorientowaliśmy się w ogólnych zasadach.