Z zakupami w Panajachel nie poszło tak jak chcieliśmy, dlatego chcemy opisać dla potomnych jak wyglądają codzienne zakupy w strefie turystycznej w Panajachel.
Gwatemalczycy okazali się handlowcami godnymi pierwszego miejsca na podium chciwości. Wyprzedzili nawet Egipcjan.
Strefa turystyczna
- Główna ulica zakupowa - Calle Santander - po zmroku ;)
Widok głównej ulicy pełnej kolorowych straganów z pamiątkami zachęcił nas do sprawdzenia bogatej oferty sklepikarzy.
Przy Calle Santander odkryliśmy nawet plac pełen stoisk Majów z tekstyliami i rękodziełem.
- Stoiska Majów zachęcały kolorowym asortymentem.
Pomiędzy stoiskami przeszliśmy się kilka razy, przeglądając ręcznie robioną odzież, kapelusze i rzeźbione w drewnie figurki.
Towar był naprawdę ciekawy, różnorodny, niecodzienny, ale ceny sprowadziły nas na ziemię.
Mając na uwadze zwyczaje panujące w Gambii czy Egipcie, gdzie musieliśmy się ostro targować o wszystko, byliśmy dobrze przygotowani do negocjacji, bo w historii podróży widzieliśmy już naprawdę wiele i wydawało nam się, że nic nas nie zdziwi.
- Wspomnienia: na targu w Gambii (marzec, 2020 r.)
Najwyraźniej Ameryka Środkowa to zupełnie inny level.
W gwatemalskich miejscówkach turystycznych są dwa typy sklepów:
- ceny widoczne na przedmiotach - wtedy sami możemy ocenić, czy jest on wart tej kwoty,
- stoiska bez cen, ale gdy o nią zapytamy, jest to zwykle kwota zaporowa.
W drugim przypadku jest to świadome działanie mające na celu zdarcie z turystów jak największej kasy, a techniki negocjacji w większości przypadków nie działają.
Sprzedawcy chyba wierzyli w to, że jesteśmy gotowi zapłacić każdą cenę nawet za bubel.
Chcieliśmy kupić zwykłe klapki...
To samo dotyczy podstawowych produktów czy akcesoriów codziennego użytku. Niech za przykład posłuży nasza przygoda związana z zakupem zwykłych klapków.
Wchodzimy do jednego ze sklepów. Pytamy o cenę pierwszej z brzegu pary (no-name, bez widocznej marki). Na pytanie o cenę pada odpowiedź - 90 zł*.
Lekko zszokowani wskazujemy drugą, nieco inną parę - pani już wyraźnie załapała, że nie damy się skroić na taką kasę więc rzuciła cenę 60 zł*.
Chwilę zajęło nam otrzeźwienie. W tym przybytku z zakupów zrezygnowaliśmy, ale sytuacja powtarzała się również na innych stoiskach.
- Ten towar wart jest miliony :D
Pod koniec dnia, zupełnie przypadkiem odkryliśmy mały sklepik w niepozornym budynku, a tam o dziwo kupiliśmy klapki po akceptowalnej dla nas cenie - 20 zł*.
- *Ceny przeliczone na złotówki.
Niestety po dwóch dniach przekonaliśmy się o jakości tych produktów. Wojtek stwierdził, że klapki są tragiczne w użytkowaniu i kaleczą stopy.
- Ostatecznie klapki trzeba było wyrzucić.
Na szczęście nie byliśmy skazani wyłącznie na drożyznę - kilka przecznic od strefy turystycznej w Panajachel są większe markety - np. LaTorre - gdzie można kupić prawie wszystko... poza pamiątkami.
- LaTorre w Panajachel - nasza lokalna świątynia zakupowa.
Co przywieźć z Gwatemali
Tuż przed wyjazdem znaleźliśmy stoisko odzieżowe z przystępną cenowo ofertą i zamiast pamiątek z Gwatemali przywieźliśmy kilka bardziej przydatnych rzeczy - bluzę, czapki i koszulki.
- Wszystkie łupy Wilkołaka :)
Rękodzieło jest świetną pamiątką z urlopu, jeśli faktycznie jest to praca wykonana ręcznie. Widząc na wielu stoiskach identyczne rzeczy, nabraliśmy podejrzeń, czy aby na pewno są to lokalne produkty, czy tylko wytwór masowej produkcji, lub co gorsze - bubel ściągany zza oceanu specjalnie pod turystów.
Gwatemalska kawa
Zwykle, jeśli nie satysfakcjonują nas lokalne pamiątki to wybieramy się do marketów, a tam często można znaleźć ciekawe rzeczy.
Kawa to uniwersalny prezent, który ułatwia rozstanie z krajem poprzez zapach i aromat produkowanej w nim kawy.
- Do wyboru każdy gatunek ziarenek :)
Marketowe stoisko z kawą w ziarenkach nie jest wcale takie popularne, bo przeważnie sprzedaje się tam kawę mieloną.
Na szczęście, poza kilkoma zakupionymi rzeczami i paczką kawy, z Gwatemali przywieźliśmy przede wszystkim wspomnienia.
- Wspomnienia są najcenniejsze :)