Jezioro Cheow Lan jest sztucznym zbiornikiem wodnym, utworzonym poprzez spiętrzenie wód górskiej rzeki. Powstałe w ten sposób jezioro ma głębokość od 40 do 90 metrów. Po uszczelnieniu zapory, napełnianie zbiornika trwało prawie rok.
Jak wygląda wycieczka nad jezioro Cheow Lan
Rano, spod hotelu zabiera nas niewielki bus, w którym mieści się 10 osób.
- Do mariny docieramy po ok. 90 minutach jazdy.
Po drodze robimy krótki przystanek przy sklepie, gdzie przewodnik zaleca kupić pelerynę przeciwdeszczową. Tutaj też zrzucamy się na bilety do parku.
- W sklepie można kupić peleryny przeciwdeszczowe, a na innych stoiskach np. szybko coś zjeść.
Cena za bilet wstępu dla osoby dorosłej wynosi 300 batów, a poza sezonem - 200 batów. Bilety ulgowe kosztują połowę tej ceny. Jeśli jednak mamy bilet z poprzedniego dnia, np. z wizyty w parku w celach trekkingowych, to po okazaniu biletu dopłacamy jedynie 40 batów.
Busy zatrzymują się na lokalnym parkingu (cena postoju dla auta osobowego na 1 dzień - 40 batów), po czym udajemy się w stronę pomostu z łodziami.
- Wcześniej można skorzystać z usług lokalnej kawiarni bądź bezpłatnej toalety.
Ruszamy, a głośno warczący silnik od razu przypominam nam island hopping na Filipinach. Po chwili przyzwyczajamy się do pracy silnika i stwierdzamy, że ten jest dużo cichszy - można nawet spokojnie prowadzić konwersację.
- Na łodzi znajduje się łącznie 20 pasażerów.
Jeśli wybierzecie wycieczkę grupową, naszym zdaniem lepiej usiąść z tyłu niż z przodu, ponieważ:
- pierwsze rzędy są podatne na bezlitosne promienie słoneczne,
- chcący zrobić sobie foto na dziobie turyści “tratują” ludzi w pierwszych rzędach,
- z tyłu mniej chlapie,
- w ostatnim rzędzie można oprzeć plecy o drewnianą ściankę.
Przez pierwszy kwadrans wlepiam oczy w majestatyczne wapienne skały wyrastające prosto z wody.
- Skały wyglądają, jakby wybiły się z wody miliony lat temu.
Cała Tajlandia słynie z takich obrazków, to jednak ten widok w środku lądu jest dla nas zupełnie nowy.
Na chwilę zatrzymujemy się w miejscu znanym jako Kloe - są to trzy niewielkie skały wystające z wody.
- Skały są podobno wizytówką jeziora, ale my sobie to foto podarowaliśmy.
Jaskinia Pra Kie Phet
- Wystające z wody spały porasta bujna zielona roślinność, a w wielu miejscach widać tajemnicze jaskinie.
Niedaleko punktu widokowego "Kloe" jest jaskinia. To przy niej po raz pierwszy schodzimy na ląd.
- Łodzie dokują niedaleko wejścia do jaskini.
Przed podniesieniem poziomu wody do tego miejsca dotarcie do niej nie było możliwe.
Po drodze widzieliśmy wiele jaskiń znajdujących się wysoko nad powierzchnią wody - prawdopodobnie tak samo piękne, ale całkowicie niedostępne dla ludzi.
Po wejściu do jaskini przewodnik oprowadza nas w ekspresowym tempie po ciekawszych miejscach.
- Jaskinia w pełni przystosowana do zwiedzania.
Przewodnik pokazuje gatunki zwierząt, które można tutaj spotkać. W jaskini są gekony, pająki i oczywiście nietoperze - te jednak nie były naszą obecnością kompletnie zainteresowane i smacznie spały.
- Nawet jeden z pająków rzucił się na Wilkołaka (spokojnie, to tylko zrzucona skóra) ;)
Hotel na wodzie
Drugi przystanek to już dłuższy postój w hotelu na wodzie Keereewarin. Jemy tam lunch, a pozostały czas możemy wykorzystać na kąpiel w jeziorze lub wynajęcie kajaków.
- Oferty dwudniowych wycieczek po jeziorze obejmują nocleg właśnie w tym hotelu.
Po wstępnych oględzinach nie przypadł nam do gustu. Warunki w domkach są dość spartańskie, ale rozumiemy, że jest to ośrodek znajdujący się na chronionym terenie, dlatego - tak samo jak w górskich schroniskach - wygody zostały ograniczone do niezbędnego minimum.
- Można spacerować po pomostach, pływać w jeziorze lub po prostu odpoczywać.
Ruszamy w dalszą drogę.
Trekking po wodospadach
Ostatnią atrakcją wycieczki po jeziorze jest trekking po wodospadach.
Początkowo brzmiało to bardzo abstrakcyjnie, ale okazało się niezwykłą frajdą, nawet lepszą niż pluskanie w jeziorze.
- Jeden z pierwszych wodospadów, który pokonaliśmy.
Ku naszemu zdziwieniu, niektórzy rezygnują z trekkingu i postanawiają zostać w ośrodku. Ale bez paniki - łódka później po nich wróci.
Płyniemy jeszcze bardziej na zachód, gdzie dobijamy do stałego lądu. Miejsca z wodospadami nie ma na mapach, ale dzięki lokalizacji zapisanej w zdjęciu odnajdujemy je po współrzędnych (9°02'45.8"N 98°36'13.0"E).
- Schodzimy na ląd i od razu dociera do nas, że tutaj przydadzą się buty do wody.
Cała zabawa polega na wchodzeniu pod górę w śladzie wodnym wodospadu po naturalnych kamiennych uskokach.
- Skały w wodospadzie są na tyle szerokie, że buty nie ślizgają się.
Pokonujemy w trzy dłuższe odcinki, a po drodze robimy fajne fotki.
Większość uczestników nie doczytała informacji na temat wycieczki i nie zabrała obuwia do wody, co niestety wyraźnie popsuło im humor.
- Przykro było patrzeć jak ludzie pokonują trasę w butach sportowych i skarpetkach.
- Trekking zaliczamy do bardzo udanych!
Po niezwykle udanej części wspinaczkowo-trekkingowego wracamy do hotelu na wodzie i odbieramy pozostałych uczestników. Z mariny busy rozwożą nas bezpośrednio do naszych hoteli. Na miejscu byliśmy przed godziną 18:00.
Ile kosztuje rejs łodzią po jeziorze
Wycieczkę zorganizowaną kupiliśmy w hotelu za 1500 batów od osoby (przy czym muszą być co najmniej dwie chętne osoby).
Co jest w cenie wycieczki nad jezioro?
- transport do mariny i z powrotem,
- ubezpieczenie - to bardzo ważne,
- lunch w formie bufetu
- na łodzi dostaliśmy wodę w butelkach 0,5l.
Wynajem kajaków w hotel był bezpłatny, ale trzeba było założyć kaucję 100 batów.
- Kajaki cieszyły się dużym powodzeniem, a kaucja nie była zbyt wysoka.
Wrażenia z rejsu po jeziorze Cheow Lan
Przed zakupem wycieczki zastanawialiśmy się nad opcją dwudniową z noclegiem w hotelu na wodzie. Naszym zdaniem dobrze się stało, że z tego zrezygnowaliśmy, nie tylko z powodu dodatkowych kosztów drugiego noclegu (hotel w Khao Sok mieliśmy wynajęty na kolejne dwa dni), ale także z uwagi na położenie ośrodka, który jest odcięty od świata.
- Podobno plusem takiego noclegu jest cisza i spokój, ale czy na pewno?
Jeśli weźmiemy pod uwagę, że hotel ma 24 domki, do tego prawdopodobnie kwatery w głównym budynku, a każdy domek zajmą dwie osoby - docelowo przeznaczony jest dla 4 osób - to na tej niewielkiej tratwie mamy skumulowany tłum pięćdziesięciu osób.
Do ponownego przybycia łodzi nie ma możliwości opuszczenia tego miejsca. Jedyne co możemy zrobić to wsiąść w kajak i popłynąć na ląd, tylko po co?
- Otoczenie jest piękne, nie negujemy tego, ale szybko się nudzi i czuliśmy się jak w niewoli.
Do tego podczas odwiedzin turystów, którzy jak my, przyjechali tylko na lunch - robi się naprawdę bardzo tłoczno.
Musimy również podkreślić - jedzenie serwowane w hotelu w formie bufetu było paskudne.
- Posiłek w hotelu - nie mieliśmy nawet ochoty sprawdzenia szerzej oferty gastronomicznej.
Zamiast tego w Khao Sok spędziliśmy leniwy wieczór, odwiedziliśmy kolejną restaurację z pysznym jedzeniem, gdzie pozwoliliśmy sobie również na odrobinę słodyczy.
Kilkugodzinna wycieczka w pełni zaspokoiła naszą chęć przeżycia przygody, a rejs po jeziorze na długo pozostanie w pamięci.