Tanah Lot to świątynia zlokalizowana w południowo-zachodniej części wyspy nad oceanem. Zbudowana jest na niewielkiej skale, do której można przejść wąskim kamiennym mostem. Świątynia jest niewielka, znajduje się na szczycie tego “kamienia w wodzie” i zwykle jest bardzo oblegana przez turystów. Do samej świątyni nie ma wstępu.
Innym bardzo znanym obiektem kultu na Bali jest Uluwatu, które z kolei znajduje się na samym południu wyspy. Dla odmiany ta świątynia jest większa i znajduje się na klifie. Rozciąga się stąd piękny widok na wzburzone fale oceanu, które rozbijały się o skały.
Aby dotrzeć do niektórych budynków świątyni trzeba przejść krętą kamienistą ścieżką tuż nad przepaścią - ale spokojnie - są tam ogrodzenia i balustrady. Tak samo jak w przypadku Tanah Lot nie można wejść do środka świątyni, ale można ją podejrzeć z różnych murków i wyższych partii skał.
Charakterystyczna dla świątyni jest kolonia małpek, które zamieszkują okolice. Oczywiście tłumnie przybywają, aby zobaczyć się z turystami, wyżebrać jedzenie, wodę i okraść ich z drobnych rzeczy, które przez nieuwagę zostawią przy sobie. Ponadto zaleca się ostrożność - zwierzęta są dzikie i mogą przenosić różne choroby.
Dwa tygodnie na Bali to za mało
Bali to wyspa tak różnorodna i tak odmienna od tego wszystkiego co do tej pory widziałem, że aby nacieszyć oczy i zrozumieć tubylców, musiałbym pewnie zostać kilka miesięcy. Tymczasem nadszedł czas na powrót i trzeba było dostać się do Denpasaru. Jak zawsze z pomocą przychodzą lokalni mieszkańcy - w tej części nie funkcjonuje typowa siatka komunikacyjna jak na północy wyspy. O ile w Indonezji popularne są taksówki i Uber, to tutaj wielu kierowców “uprawia” prywaty. W klimatyzowanym i wygodnym aucie mają zalaminowany cennik typowych przejazdów (odpowiednio zawyżonych, żeby można było negocjować), a jeśli jakiegoś połączenia nie ma w spisie, to na pewno “się dogadamy, przyjacielu”.
Bezinteresowna pomoc
Nie jest to tylko i wyłącznie chęć zysku. Indonezyjczycy okazali się dla nas niezwykle otwarci i uprzejmi. Ich gościnność jest legendarna jak i polska – do tego sprawdzona przez nas wielokrotnie. Nie wszyscy chcieli nas kasować, np. za podwózkę motorkiem, a niektórzy wręcz z czystego serca pomagali wnieść walizki, doradzić atrakcje, wskazać najlepszą lokalizację itp.
Miło wspominam przygodę z trampkami, w których przeszedłem po klifach wracając z Dreamland Beach do Balangan Beach. Miałem kompletnie przemoczone buty, więc zostawiłem je oparte o słup pod naszą ulubioną restauracją. Po obiedzie ich nie znalazłem. Wróciłem na piechotę do domku, jednak nazajutrz wróciliśmy tam na śniadanie. Moje zdziwienie było ogromne, gdy właściciel przyniósł mi buty. Wziął je, by wysuszyć podczas gdy ja jadłem, a potem niespodziewanie się oddaliłem. Niesamowite i naprawdę wzruszające.